Może klamka jeszcze nie zapadła, ale można powiedzieć, że właśnie ją nacisnęliśmy. Opcje jak to zwykle bywa są dwie - skoro zamek wyszedł z futryny, wystarczy za klamkę pociągnąć i otworzyć, albo puścić - drzwi się zamkną. Oczywiście zgodnie uznaliśmy, że otwieramy :)
Ksiądz upewnił się, że nie jesteśmy szmyrnięci, niczego co niekatolickie nie nadużywamy i nie zatajamy (np. tego, co nadużywamy - w sensie: jeśli już ktoś ma coś do napitku czy do najadku, to powinien się podzielić). Nie obyło się bez chwili zawahania przy księdze bierzmowań - Gdzie byłaś bierzmowana? U nas? Tak, u nas (a w głowie: a nie w Hrubieszowie? Hm, chyba tam chciałam, ale chyba mama mówiła żeby tu, po co na nauki daleko jeździć). A w którym roku? Tu jest tylko Alicja Marta? Yyy... nie wiem (???) To widocznie gdzieś później byłam bierzmowana :) Protokół spisany, ogólnie z tego co widziałam sprawa potraktowana z humorem (kateheza, Girzycko, Suharskiego;)) Był mały problem z zapisem nazwy zawodu Jędrka, po czym ksiądz podsumował "Bo my tu najczęściej piszemy rolnik" :D
Co istotniejsze - daliśmy na zapowiedzi, które (u mnie) można będzie usłyszeć za tydzień i za 2 tygodnie. Liczę na to, że nikt nie wie o przeszkodach, o których chciałby powiadomić kancelarię parafialną ;)
Jaś podpisał umowę, na mocy której podejmuje się niesienia obrączek. Pokwitował własnoręcznym podpisem, a nawet odciskiem małego palucha:
Tutaj wygląda jak Wałęsa podpisujący porozumienia sierpniowe:
Nie ma wprawdzie długopisu z wizerunkiem Jana Pawła II, ale za to ma cienie do oczu, żeby postawić pieczątkę.
Ogólnie jest bardzo łasy na cukierki, więc pełnią one funkcję zapłaty.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Proszę zostaw po sobie ślad w postaci komentarza. Ty nie będziesz się nudzić przez 30 sekund, a ja będę miała motywację, aby dalej pisać :)