środa, 17 lipca 2013

To już za miesiąc... :) :) :)

I jeden dzień! (Daliśmy sobie ten dzień luzu, żeby się jeszcze trochę podelektować przygotowaniami, jeśli oczywiście to co nas teraz zajmuje można nazwać delektowaniem się;)) Znam na pamięć wszystkie ślubne trendy /chyba/ i jak się nad tym dłużej zastanowić, to nie wiadomo, czy nasz ślub+wesele wpisuje się w jakikolwiek trend sezonu - w razie czego możemy uznać, że - hipotetycznie - tak będą wyglądały śluby za kilka lat, więc w pewnym sensie wyprzedzamy trendy. Ślubne trendy. (Słowo-klucz, obowiązkowo powtórzone minimum 10 razy na każdej stronie poświęconej organizacji ślubu i wesela). Znam je na pamięć.

Każdy materiał czytam od drugiego akapitu - ten pierwszy pod tytułem "Ślub i wesele to najważniejszy/najpiękniejszy/wyjątkowy (niepotrzebne skreślić) dzień w życiu każdej Panny Młodej. Nie pozwól, by cokolwiek zakłóciło jego przebieg. Dzięki naszym poradom..." - pomijam. Z kolei zgodnie z żargonem ślubnych forów, Panna Młoda to PM, co osobiście kojarzy mi się z PMS, czyli tak średnio-przyjemnie ;-D Nie powiem, że sama nie "wtrancam" swoich trzech groszy, jeśli akurat dobra wola w głębi duszy podpowiada mi Kobieto nie rób tego, toniesz w tych falbanach! wówczas faktycznie kobieca solidarność nakazuje mi zabrać głos. Równie nieobojętna pozostaję wobec głosów, jakoby nie było nic złego w bieganiu Pana Młodego (PM) w koszuli samej bądź z kamizelką i majtającym się krawatem (zmilczę przypadki koszul z krótkim rękawem). "Bo Mu gorąco..." No sorry, jak ma koszulę z plamoodpornego obrusu uszytą, to nic dziwnego, że Mu gorąco... Walka z wiatrakami.



Jędrek bardzo lubi fotografować się z Jasiem :) A tak w ogóle mama donosi, że maluch przekonał się do traktorka. Wcześniej zachowywał się jak Evo Morales względem Francji, a teraz podobno wkurza się, kiedy pojazd nie zdąży się naładować. Jeździ i jeździ, szaleństwo normalnie. Ale miałam kiedyś to samo z wioślarzem, a potem mi przeszło. To się chyba nazywa słomiany zapał czy jakoś tak... ;)


Zgodnie ze zobowiązaniem sumiennie przygotowuje się do roli na ślubie tak, że kiedy pada pytanie: Jasiu a jak będziesz trzymał podusię z obrączkami? wyciąga przed siebie łapki (póki co, ma ćwiczyć z dowolnym jaśkiem, bo i tak pobrudzi). Jutro - jeśli mi się uda - zakupię poduchę i podrzucę w weekend do Metelina, niech ćwiczy. Z ZAFOLIOWANĄ (to apel do Alki).

Pozostając w temacie przygotowań: Paulina szuka sukienki odkąd się dowiedziała, że będzie świadkować, czyli od ponad pół roku. Przejrzałyśmy tysiąc fasonów, skonsultowałyśmy kolory, przymierzyła kilka modeli i wciąż nic nie ma. Nie chcę pospieszać, ale nie zostało wiele czasu :D Wiem po sobie, ile zajmuje mi znalezienie takiej, która byłaby w miarę okej. Dzisiaj dostaję maila: Kochana, czy granatowa sukienka wchodzi w rachubę? - No pewnie, a masz coś na oku? (znalazła?!) - Widziałam jedną fajną, ale mając w pamięci Twoje doświadczenia z zakupami przez Internet, trochę się obawiam. Pff, że niby ja zakupiłam kiedyś coś nietrafionego! :P Przypomniała mi się sytuacja z akademika, kiedy ktoś przyszedł spytać (chyba Agnieszki), czy nie ma do pożyczenia czegoś na kicz party. Sugerujesz, że ubieram się kiczowato??!! Chwilami tęsknię do tej komuny :D

Podobno wyglądam tu gwiazdorsko, więc wrzucam w celu podlansowania wizerunku przyszłej PM:



Jutro odbieramy odzienie Pana Młodego, do ślubu został wprawdzie cały miesiąc, więc mamy nadzieję, że nie przytyje już ani nie schudnie, w końcu obecnie leży idealnie (bez wątpienia tak przystojnego PM świat jeszcze nie oglądał i coś mi się wydaje, że długo nie zobaczy ;o) i nie jest to tylko moje subiektywne zdanie (bo moje zdanie jest zawsze subiektywne, jakby nie patrzeć), więc dobrze by było, żeby tak samo prezentował się w godzinie 0. Swoją drogą kiedy nie chcemy czegoś zjeść w gościach, to Jędrek twierdzi, że NIE, bo trzyma linię, a ja twierdzę, że NIE, bo za miesiąc wychodzę za mąż (jakie to cudowne, że kobieta nic więcej nie musi dodawać, to się rozumie samo przez się. Muffinkę? Phi! Nie wiem czy wiesz, ale za miesiąc ja mam ślub!) Już dziś musimy pomyśleć, w jaki sposób już po weselu będziemy odmawiać zjedzenia czegoś, na co nie mamy ochoty. Przy okazji mam nadzieję, że moja sukienka dotarła, albo na dniach dotrze do salonu uszyta tak jak trzeba. Trochę mnie niepokoi jej góra, niby opisałam co i jak, a krawcowe po ciemku nie szyją, ale... no właśnie i tak mnie to niepokoi. I moje wychuchane buty z kryształkami, które zrobiły się dziwnie za ciasne... :( chyba będą nowe.

Przejrzeliśmy swoje excelowskie tabelki z noclegami i punktami rzeczy do dogrania, podrapaliśmy się po głowach i stwierdziliśmy, że najważniejsze, że się kochamy. Idziemy spać.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Proszę zostaw po sobie ślad w postaci komentarza. Ty nie będziesz się nudzić przez 30 sekund, a ja będę miała motywację, aby dalej pisać :)