środa, 23 października 2013

Jak udzielić pierwszej pomocy?

Można to zrobić w ten sposób:




wówczas warto w zanadrzu mieć kawałek Bee Gees Stayin' Alive - najlepiej w głowie, w przeciwnym razie konieczne będzie przetransportowanie poszkodowanego w pobliże dyskoteki. Zakładam jednak, że może to być niewykonalne.

Jako że jestem świeżo po szkoleniu z pierwszej pomocy, które przeprowadzał p. Jakub Pawlak z Lotniczego Pogotowia Ratunkowego, postanowiłam dobrodusznie i wspaniałomyślnie się tą wiedzą z Wami podzielić (nie trzeba, nie trzeba dziękować! :P), a i raz do roku warto zrobić coś dobrego. Standardy dot. udzielania pierwszej pomocy przedmedycznej są modyfikowane średnio co 5 lat, zatem wiedza zdobyta - przykładowo - podczas kursu na prawo jazdy, może być mało aktualna, moja wymagała więc aktualizacji. Nacisk jaki na moim kursie prawa jazdy kładzie się na naukę pierwszej pomocy przemilczę. Pozwolę sobie stworzyć hipotetyczną sytuację, w której Wasze umiejętności mogą... (banalnie i pompatycznie) uratować komuś życie. Mózg żyje tylko 4 minuty po zatrzymaniu krążenia, dlatego tak ważne jest, żeby jak najszybciej je przywrócić. Ale zacznijmy od tego, co nas brzydzi, wzdryga i zniechęca, bo z reguły:

  1. Nie lubimy bezdomnych, pijanych, śmierdzących (jak się przewrócił to niech sobie leży)
  2. W miejscu wypadku jest duży ruch, więc "na pewno ktoś inny mu pomoże, ja się na tym nie znam/spieszę się"
  3. Nieprzytomny na bank jest nosicielem groźnych chorób i wirusów, więc najlepiej ominę go szerokim łukiem
jak sytuacja wygląda faktycznie:

  1. Może nie jest pijany, może ma cukrzycę i zasłabł, może i wypił, ale dopóki się co do tego nie upewnimy szkoda byłoby stawiać diagnozę, i może nie pachnie jak Majda Bekkali, ale zawsze może być jej dziadkiem ;o)
  2. Na 99% reszta pomyśli dokładnie tak samo
  3. Choroby, którymi zarażamy się przez chwilowy kontakt, dotyk (zanim zadzwonimy po karetkę) - przynajmniej w Polsce - są na szczęście rzadkie.

SYTUACJA NR 1 - DOROSŁY PRAWDOPODOBNIE STRACIŁ PRZYTOMNOŚĆ

A teraz, Drogi Czytelniku wyobraź sobie, że wyszedłeś do pracy, jesteś już jak zwykle 5 minut spóźniony, nie zdążyłeś dopić kawy, więc teraz lecisz chodnikiem, w deszczu i bez parasolki (dlaczego dziś!), wokoło tłum smutnych ludzi tak samo jak ty spieszących się do pracy. I co teraz widzisz? Zapewne nic - w końcu się spieszysz. "Na szczęście" ktoś obok niefortunnie nadepnął ci na sznurowadło, więc padasz jak długi na bruk (dziękuj, że nie w błoto) i rad nie rad musisz zawiązać buty ponownie. Jesteś pochylony, więc kątem oka dostrzegasz kogoś, z kim możesz się zsolidaryzować - ta osoba upadła dokładnie tak samo jak ty przed kilkoma sekundami. Ale nie klnie, ani nawet nie patrzy w twoją stronę.

Co powinieneś zrobić?

Sprawdź, czy oddycha. Spotkany przez ciebie człowiek oddycha, ale szybko i płytko. Prawdopodobnie tylko zemdlał, więc postaraj się ułożyć go na wznak i unieść nogi. Najpewniej zaraz wróci mu świadomość, ale nie pozwól mu usiąść. Jeśli oddycha, ale nie odzyskuje świadomości, ułóż go na boku, bo może zacząć wymiotować. Zadzwoń pod numer alarmowy 112 lub 999 i czekaj aż przyjedzie karetka. Jeśli się ocknie - rozmawiaj z nim i staraj się dowiedzieć jak najwięcej - kiedy do przyjazdu karetki znów straci przytomność, będziesz mógł przekazać cenne informacje o możliwych przyczynach zasłabnięcia.


SYTUACJA NR 2 - KTOŚ LEŻY NIERUCHOMO

Co powinieneś zrobić?


Podejdź na bezpieczną odległość, zapytaj co się stało. Nie odpowiada - ponów pytanie, potrząśnij lekko za ramiona. Jeśli nie reaguje zawołaj kogoś do pomocy. Zrób to konkretnie wskazując na osobę - wywołanemu głupio będzie się wykręcić, gdy cała reszta na niego patrzy. Udrożnij poszkodowanemu drogi oddechowe: ułóż na plecach i odchyl głowę do tyłu, aby broda była wysoko. Pochyl się i sprawdź, czy oddycha. Wytrzymaj 10 sekund - jeśli u spotkanego przez ciebie człowieka w ciągu tych 10 sekund nie usłyszysz oddechu to znaczy, że zatrzymało się krążenie i będzie potrzebna resuscytacja.
Teraz poproś swojego pomocnika (którego przed chwilą przywołałeś), aby zadzwonił po pomoc - będzie musiał przedstawić się, opisać w skrócie co się stało, podać miejsce wypadku, a jeśli potrafi - także najprostszy dojazd. Teraz - przynajmniej w teorii - zaczyna się sprawa dosyć prosta, chociaż wielu zniechęca. Nie twierdź już, że nie umiesz tego zrobić, po prostu przeczytaj, a kiedy zajdzie taka potrzeba (oby nie) - wykorzystaj to w praktyce:

Do przyjazdu karetki (jeśli poszkodowany nie zacznie prawidłowo oddychać) wykonuj na zmianę, bez zbędnych przestojów:

- 30 uciśnięć klatki piersiowej
- 2 oddechy ratownicze

Uciśnięcia klatki piersiowej wykonuj dokładnie na mostku, wyprostowanymi rękoma (splecione dłonie tak, abyś uciskał nadgarstkiem). Niech twoja ręka nie wędruje po ciele poszkodowanego, ale uciska 1 punkt, z częstotliwością ok. 100/minutę) - w rytm Stayin' Alive ;)

Oddechy wykonuj obejmując wargami usta poszkodowanego, na odchylonej do tyłu głowie (ważne udrożnienie dróg oddechowych) i przy zamkniętym nosie.

Masz pomocnika - zmieniajcie się co około 2 minuty, inaczej sam będziesz potrzebował reanimacji. Wykonuj resuscytację (jeśli nieprzytomnemu nie wraca oddech) aż do przyjazdu karetki - kiedy karetka przyjedzie, ratownicy będą wiedzieli co dalej robić. 

A co jeśli poszkodowany jest zakrwawiony, nieświeżo pachnie, brzydzimy się wykonywać sztuczne oddychanie? 

- Po prostu pomiń wykonywanie oddechów, za to bez przerwy, w rytmie 100/minutę, wykonuj uciśnięcia klatki piersiowej. Wg stanu obecnej wiedzy najistotniejsze jest wykonywanie uciśnięć, oddechy wykonuj tylko wtedy, gdy czujesz się na siłach (emocjonalnie).

Co zrobić, kiedy oddech wróci do normy?

Oczywiście cieszyć się, bo prawdopodobnie omdlałe ręce czeka zasłużony odpoczynek, ale przedtem:

- ułożyć poszkodowanego na boku, z nadgarstkiem pod głową - w razie, gdyby zwymiotował, niech się nie krztusi.
- monitorować, czy cały czas oddycha i czy leży przykładnie na boku.

Nie można zapomnieć także o zabezpieczeniu miejsca, zwłaszcza, jeśli jest to wypadek drogowy - potrzeba w możliwie najlepszy sposób oznaczyć miejsce wypadku i postarać się o przeprowadzenie resuscytacji krążeniowo-oddechowej w bezpiecznym miejscu. Powyższe instrukcje stosuje się u dorosłych oraz u dzieci po okresie pokwitania (zapewne większość z nas zdoła ocenić, z kim ma do czynienia). Trochę inaczej wygląda to w przypadku dzieci, tak jak i inne są przyczyny, z jakich zachodzi potrzeba resuscytacji dziecka, ale to już temat na odrębny post.

Dziękuję za uwagę. 

Mam nadzieję, że jeśli coś mi się stanie (puk puk!), zechcecie to przetestować. Jeśli będzie to jedyna okazja ku temu, by spotkać się z moją (nieodzowną, wiem :)) szminką - proszę się nie krępować. To może być ten jedyny moment! Ale proszę tego nie nadużywać :D




2 komentarze:

  1. Dobry tekst Beatko,

    Odświeżyłem swoje wiadomości, ale zauważyłem że zapomniałaś o kilku punktach (ja muszę zaliczać te szkolenia co 4 lata). A tak ogóle to zasady udzielania pierwszej pomocy, głównie częstotliwość oddechów i ucisków zmieniają się 2-3 razy do roku, przynajmniej na świecie. Na ostatnim szkoleniu było 30 ucisków na 2 oddechy, więc od dwóch lat nic nie zmienili.

    Pierwsze - Niebezpieczeństwo. Zanim podejdziesz do ofiary rozejrzyj się. Może być jakiś powód dla którego ofiara leży (porażenie prądem, tlenek węgla). Jeżeli podejdziesz w takim przypadku w tym momencie są dwie ofiary. To jest naprawdę bardzo ważne by najpierw pomyśleć o swoim bezpieczeństwie.
    Drugie - Kontakt. Trzeba spróbować zagadać do ofiary, jeżeli brak odpowiedzi najlepiej ofiarę uszczypnąć, mięśnie powinny zareagować, czyli są duże szanse na odratowanie. Jest to bardzo ważne w przypadku dużej liczby ofiar tych których mięśnie nie reagują niestety ratuje się w drugiej kolejności.
    Trzecie - drogi oddechowe. Tu wszystko napisałaś prawidłowo. Może być problem z usłyszeniem oddechu na ulicy z powodu hałasu, szczególnie jeżeli oddech jest słaby. Lepiej użyć swojego policzka. Policzki są świetnie unerwione i bardzo czułe. Zbliżając policzek do ust ofiary da się wyczuć nawet słaby oddech.
    Czwarte - Krążenie. Sprawdź czy jest tętno. Najlepiej na tętnicy szyjnej, jednym palcem (bo można przez pomyłkę wyczuć własne tętno). Jeżeli tętna nie ma wtedy masaż klatki piersiowej. Jeżeli wyczuwasz tętno nie próbuj robić masażu, może nie zaszkodzisz bardzo ofierze, ale na pewno nie podziękuje ci ona za pomoc, przynajmniej przez jakieś dwa tygodnie, aż przestanie odczuwać skutki takiego masażu.

    Kuba

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kubi,

      dzięki za uwagi - faktycznie pominęłam kwestię szczególnej ostrożności przy zbliżaniu się do poszkodowanego - chyba zmyliło mnie to, że hipotetyczna sytuacja, którą opisałam ma miejsce gdzieś na ulicy, gdzie ktoś po prostu upada (nie wiadomo dlaczego), ale rzeczywiście, jeśli ktoś przełoży to na inne warunki (w domu, w miejscu pracy, gdzie przyczyną może być prąd), to jest to niewystarczający opis.

      Odniosę się do sprawdzania tętna: nam ratownik tłumaczył, że (wg wytycznych Polskiej Rady Resuscytacji) nie zaleca się osobom, które nie są ratownikami badania tętna, ponieważ w 75 % oceniali oni (błędnie), że tętno występuje, przez co nie podejmowali się resuscytacji, podczas gdy była ona konieczna.

      Co do oddechu - zgadzam się, że może nie być słychać. Nie wiem czy dobrze czy źle, ale kiedyś byłam mimowolnym świadkiem oczekiwania na przyjazd karetki - pan leżał na chodniku, a ok. 30 osób... trzymało kciuki. Nikt nie sprawdził, czy oddycha, a ponieważ na ulicy właśnie było głośno (podkreślam, nie wiem na ile jest to słuszna metoda) sprawdziłam oddech lusterkiem, które jednak nie zaparowało, i wtedy przyjechała wezwana wcześniej karetka, a Czerwone zuchy poinformowały, że ta osoba nie żyje.

      Co do samego szkolenia - zaleca się sprawdzanie oddechu i jednoczesną obserwację klatki piersiowej (tak, by było widać najlepiej gołą skórę), aby ocenić, czy się unosi.

      I jeszcze jedno - co mnie osobiście zaszokowało - podczas RKO wprawdzie rzadko dochodzi do poważnego złamania żeber (uff), jednak "standardowo" zwłaszcza u osób z osteoporozą uszkadzane są chrząstki łączące żebra z mostkiem. Domyślam się, że w stanie świadomości poszkodowanego może to nie być najbardziej komfortowa rzecz, jaka spotkała go w życiu ;) ale - co mi podkreślano - w obliczu zagrożenia życia nie jest to aż tak istotne (chirurg sobie poradzi).

      Usuń

Proszę zostaw po sobie ślad w postaci komentarza. Ty nie będziesz się nudzić przez 30 sekund, a ja będę miała motywację, aby dalej pisać :)