sobota, 22 marca 2014

Zapraszam na sushi z kurczakiem :o)

To w dalszym ciągu nie jest blog kulinarny. Przynajmniej z 4 powodów:
  • brakuje tu tabuna bajeranckich przepisów popartych tysiącami komentarzy
  • brakuje mega profesjonalnych i wypasionych zdjęć
  • nie mamy warunków, aby pstrykać fotki w stylu vintage aranżacjom jedzenia na werandzie - czyt. nie mamy werandy :(
  • no i ja nie umiem gotować, ale to akurat pikuś. Podobno wcale nie trzeba umieć :-P
Nie uważam też, żeby sushi było potrawą tak wykwintną, że bez świeżej ryby nie damy rady, a jak damy, to je sprofanujemy. W ogóle nie uważam, że kurczak nie pasuje do sushi. Gdyby tak było, to zostałoby jeszcze coś na dzisiejszy wieczór. 


Cała zabawa zajęła nam w sumie niepełne 3 godzinki, pod warunkiem jednak, że nie liczymy porannego poświęcenia mojego, czyli zamarynowania kurczaczka.

Ladies and Gentelman - oto półprodukty:

Kurczak we własnej osobie, a konkretnie pierś kurczaka od babci, odpowiednio wcześniej rozmrożona. Gdyby babcia wiedziała, że Jej kurczak zadebiutuje w potrawie, której zapewne wcale nie miałaby chęci skosztować... ale na razie o tym nie wie ;o)


Kurczaczka umyłam, pokroiłam w paski, lekko osoliłam, opieprzyłam, zalałam sosem teriyaki, po czym znów trafił do lodówki. Przed zwijaniem w sushi został przesmażony na odrobinie oliwy, pod koniec smażenia dodałam jeszcze trochę sosu.

Mango:


Najlepsze, najdojrzalsze z możliwych. Pani w Supersamie przy Pl. Unii z niecierpliwością obserwowała, kiedy macałam jedno po drugim. Do finału wytypowałam 2 sztuki, aż wypatrzyłam drugą skrzynkę z owocami. Bawiłam się w macanie mango od nowa, wreszcie finalistów obwąchałam i dokonałam wyboru ostatecznego, bo najważniejszą rzeczą jest znalezienie naprawdę dojrzałego, lekko uginającego się pod paluszkiem owocu. Jeśli wiadomo, że będą z tym problemy - kupić można kilka dni wcześniej i poczekać, aż dojrzeje w domu. Dojrzeje na pewno.

Awokado:


Czyli macania ciąg dalszy. Większość owoców była albo zbyt miękka, albo zupełnie twarda. W przypadku awokado chodzi o to, aby znaleźć złoty środek, przy czym lepiej, jeśli jest raczej miękkie niż zbyt twarde. 

Sałata:


Serek Philadelphia:


Ugotowany ryż:


Ekspertem w dziedzinie ryżu jest mój utalentowany kulinarnie Mąż, także może nie będę się nawet próbować wymądrzać - o szczegóły dot. obróbki ryżu do sushi można śmiało molestować Jędrka, wiem, że chętnie pomoże :D

Mieliśmy też krewetki:


usmażone z dodatkiem czosnku. Ponadto nori, sezam, marynowana dynia. Zdjęcie całej produktowej rodzinki:


Z przedstawionych składników tworzyliśmy różne kombinacje, przy czym tak, potwierdzam - nie ma tu żadnej ryby :D


Zapewne nikt niczego nie przyuważył...


... tymczasem właśnie zwinęłam rolkę bez ryżu. Nie wiem, jak można było zapomnieć o ryżu. W dodatku zrobiłam to już drugi raz :P


Dziękuję za uwagę i mam nadzieję, że zainspirowałam kogoś do kulinarnych eksperymentów :)


4 komentarze:

  1. Bardzo fajnie wygląda to sushi. Musiało być smaczne. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Zapraszam po odbiór nominacji: http://www.tastegood.pl/podsumowania/35-moje-nominacje!

    Sushi cudowne. Zazdroszczę, bo ja bym tak nie potrafiła :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Hmm ciekawa jestem smaku sushi z kurczakiem, nie wpadłabym w sumie że można go dodać, a on przecież pasuje do wszystkiego tak naprawde :D Napewno kiedyś wykorzystam pomysł przy robieniu sushi ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trzeba tylko pamiętać o tym, żeby go nie smażyć zbyt długo, aby nie przesuszyć. Zamarynuj go wcześniej, to będzie mięciutki :)

      Dziękuję i smacznego :)

      Usuń

Proszę zostaw po sobie ślad w postaci komentarza. Ty nie będziesz się nudzić przez 30 sekund, a ja będę miała motywację, aby dalej pisać :)