Kiedy byliśmy na urlopie, Jaś plądrował nam mieszkanie. Podobno bardzo się ucieszył, kiedy w lodówce zauważył 3 niewinnie wyglądające lizaki... ale gdy wreszcie Alka pozwoliła mu się do nich dobrać zauważyli, że... lizaki mają coś w środku. Natychmiast odstąpił od konsumpcji.
W weekend zawieźliśmy mu jednego lizaka przekonując, że wszystkie meksykańskie dzieci jedzą... lizaki ze skorpionami. Wprost się nimi zajadają! Myślicie, że taka zachęta podziałała? A jakże! :D
Mieliśmy coś jeszcze (o smaku cebulki):
Zanim zdążyliśmy zrobić zdjęcia, Jaś zjadł 4 i buntował się przeciwko zabieraniu mu tego robaczego przysmaku.
Wymyłam (tzn. umyłam, tylko już mówię Jędrka gwarą! :/) stolnicę i tortownicę. Posiekałam orzechy, wdziewam fartuch i zabieram się do roboty. Tortu nie będzie, będzie coś innego - o ile mi wyjdzie. Na słodkości zapraszam jutro :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Proszę zostaw po sobie ślad w postaci komentarza. Ty nie będziesz się nudzić przez 30 sekund, a ja będę miała motywację, aby dalej pisać :)