piątek, 21 listopada 2014

Drugie spojrzenie

Zanim z relacją dotrę do samego Poznania, przedstawię jeszcze 3 miejsca, w których warto się pojawić. Nie będzie to skrawek chodnika przy kawiarni na Placu Zbawiciela, za to w jednym nich nawet można zapozować "na ściance". Miejsca te łączy jeden fakt - spodobały nam się na tyle, by pojawić się w nich po raz kolejny. Poniżej zamieszczam zdjęcia z ostatniej podróży przeplatane bezładnie ze starszymi. I tak odwiedziliśmy kiedyś i wróciliśmy ostatnio do:

  • Rezerwatu przyrody Meteoryt Morasko

Park jak park? Otóż niezupełnie - w miejscu, w którym teraz rośnie las, jakieś 5 tysięcy lat temu spadły kawałki meteorytu nazwanego Meteorytem Morasko. Największy z kraterów ma 11,5 metra głębokości. Wieś Morasko znajduje się tuż przy północnych granicach Poznania. Trafić - raczej łatwo, tylko trzeba wiedzieć, że nie idziemy w las po tej stronie drogi, gdzie jest tablica informacyjna z mapką, ale naprzeciwko, gdzie leży głaz.







  • Muzeum Arkadego Fiedlera w Puszczykowie

W Muzeum - Pracowni Literackiej Arkadego Fiedlera chyba nigdy nie ma wielu turystów, za to zobaczyć można naprawdę wiele cennych eksponatów, z żywymi piraniami włącznie...

Gabloty 4 pomieszczeń puszczykowskiej willi są wypełnione pamiątkami z podróży, a na ścianach - bogata galeria zdjęć. Także otoczenie willi (tzw. Ogród Tolerancji) zasługuje na zwiedzanie - zgromadzono tu wiele posągów, a wśród nich posąg z Wyspy Wielkanocnej czy posąg Buddy, kalendarz Azteków, a nawet replikę Santa Marii (statku Kolumba) w skali 1:1.




  • Browaru Lecha

I nie, wcale nie dostałam zgrzewki piwa, aby o tym napisać. Polecam odwiedzić, bo to naprawdę dobrze zorganizowana wycieczka. Bilety kupimy na miejscu, ale warto wcześniej zarezerwować miejsce, zwłaszcza w gorących okresach. No chyba, że komuś obojętne, czy zostanie dołączony do niemieckiej wycieczki, czy do polskiej.

Jest to działająca fabryka, dlatego na pracę taśmową będziemy mogli popatrzeć jedynie przez szybę, a zdjęcia zrobimy tylko w zabytkowej warzelni przy kadziach. Po trwającym niecałą godzinę zwiedzaniu dostajemy kupon na piwo w pubie na dole. I tutaj właśnie można pozować przy ściance ;)




Po zwiedzaniu browaru można otrzymać Certyfikat Piwowara - jeden już mieliśmy, z poprzedniej wizyty. Teraz walczyliśmy o drugi. Niby papier jak papier, ale zawsze można wpisać do cv, no więc gramy (Certyfikat zdobycia latarni morskiej w Sopocie już mamy, to czemu nie mielibyśmy zdobyć kolejnego?). I udało nam się go zdobyć! Pomyślałam "Super, tamten mam jeszcze na panieńskie nazwisko" i (mądry Polak po szkodzie) poprosiłam Jędrka, żeby poszedł do przewodniczki, która uzupełniała nazwiska. I co mam? Drugi certyfikat, tym razem na nazwisko... "Jasiniak"! O jak się cieszę :P




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Proszę zostaw po sobie ślad w postaci komentarza. Ty nie będziesz się nudzić przez 30 sekund, a ja będę miała motywację, aby dalej pisać :)