Kiedy zrobiłam podsumowanie moich tegorocznych dobrych uczynków - lista jest tak długa, że nie dam rady jej tutaj wkleić. Ograniczę się zatem do trzech punktów:
1. Walczyłam z rozrzutnością. Kiedy kusiło mnie, żeby kupić coś pod wpływem impulsu zadawałam sobie pytanie: Czy na pewno jest mi to potrzebne do szczęścia? (Niestety wciąż nie umiem udzielać odpowiedzi przeczącej)
2. Dbałam o męża. Wprowadzałam różne zakazy typu "Nie jemy po 21:00", do pojemnika na kawę wsypałam bezkofeinową i się nie przyznałam, wyrzuciłam kilka koszulek, żeby się sam za siebie nie wstydził...
3.Pozwalałam się rozpieszczać :)
Czy to wystarczy? Nigdy nie możemy być pewni niczego na 100%, więc po namyśle muszę odpowiedzieć: nie wiem. Ale wiem, że nawet, jeśli trafi mi się jakaś rózga, mamy już prezent dla Jasia, którym możemy się bawić aż do świąt! Chyba go sobie zaraz uruchomię...
A w ogóle tak sobie myślę, że przyjemniej jest prezenty dawać niż otrzymywać i chociaż uważam, że o wiele łatwiej jest kupić coś kobiecie, tak mam w głowie (a niektóre już przekazane do realizacji) sporo tych dla Jędrka. I już się nie mogę doczekać na niektóre z nich! Śnią mi się nawet po nocach... ;o)
Chociaż mój entuzjazm może być na wyrost, bo gdzieś przeczytałam dzisiaj, że kobiety dużo więcej czasu niż mężczyźni poświęcają na poszukiwania i zakup prezentów dla swoich partnerów - ale co ciekawe - to mężczyźni są zwykle niezadowoleni z tego, co dostają.
Niewdzięczność
Niewdzięczność
Niewdzięczność!
Nikt ( z blogowych znajomych) nie potraf mnie rozbawić tak jak Ty :)
OdpowiedzUsuńTissana cieszę się i zapraszam jak najczęściej! :)
OdpowiedzUsuńDobry pomysł z tą kawą :) może wypróbuję :D
OdpowiedzUsuń