poniedziałek, 30 czerwca 2014

Jerzy - Don Corleone i ja - skromna matka chrzestna :D

W sobotę zostałam matką chrzestną :) Tym, którzy nie znają Jasia, jeszcze raz przedstawiam: to ten mały (teraz już troszkę większy) chłopiec, pełniący bardzo ważną funkcję na ślubie, a mianowicie niesienie poduszki z obrączkami.




Gdyby chcieć zastanowić się nad korzyściami lub ew. wadami chrzczenia trzylatka, więcej dostrzegam plusów takiego rozwiązania:

  • nie trzeba go trzymać na rękach,
  • ani kołysać,
  • nie płacze,
  • nic mu się nie ulewa,
  • nie budzi się z krzykiem podczas polewania wodą święconą.

mogą jednak pojawić się minusy, które też warto rozważyć:

  • popsuje dekorację świecy, bo koniecznie będzie chciał ją trzymać sam,
  • pod koniec zacznie głośno pytać: "Mamo, kiedy my pójdziemy?". Pytanie będzie ponawiał z coraz większą częstotliwością, zaczynając od 30 sekund. I będzie się starał mówić to wystarczająco głośno.



A teraz fotograficzna relacja z weekendu "z koleżankami Beaty", jak to Jędrek podsumował Wiolę i Paulinę ;o)

Zacznijmy od końca, czyli od deseru:


nadal jednak upieram się, że lody od Bazylka są lepsze, niż od Duławskich. Zwłaszcza śmietankowe!

Pojechaliśmy też zobaczyć Ukrainę:



Paulina pozdrawiała nas z wysokości (ona to lubi patrzeć na innych z góry!):




Z góry przez lunetę widziałam jedynie swojego Męża, ponieważ przesłania mi cały świat ;o)




szykowałyśmy obiad. Paulina rozmawiała z krewetkami, bo trudno Jej było się z nimi rozstać...




Wiola (po wizycie w Wiosce Gotów w Masłomęczu) stwierdziła, że w innym wcieleniu musiała być Gotką.




a ja wydobyłam jakąś kitę, którą niefortunnie popsułam ;o) Mrau!




Paulina w gockiej chacie doznała jakiegoś objawienia:




i tak Jej zostało... nam pozostało tylko wysłuchać, jakie to prawdy ma do przekazania:




Wiola narwała rumianku w Kryłowie. Mama stwierdziła, że to nie rumianek...




Ach zapomniałabym: zakupiłyśmy sobie 3 identyczne sukienki w Kauflandzie ;) po 29 złotych. W dodatku istny szał i hit, bo można je nosić jako spódnice :D


Zapozowałyśmy z Wiolą w sukienkach - z tyłu Paulina gra ze sobą w klasy:




Wracając do Warszawy zatrzymaliśmy się jeszcze w Lublinie.  Stolica przywitała nas burzą i ulewnym deszczem - nie zmokła jedynie Paulina... Nikt nie wie dlaczego. Wiola spekulowała, czy to aby nie dlatego, że... Paulina mieszka pod mostem...

no to teraz się zacznie ;) Paulina jak potrzebujesz numeru do Wioli, to posiadam :P

piątek, 27 czerwca 2014

Mam nową zabawkę :)

Od tej pory mogę malować się inaczej przez 180 kolejnych dni, a potem kombinować inne opcje i połączenia. Dostałam paletę cieni, 180 kolorów - juuuuuhuuu! Mogę się teraz malować do znudzenia. Tyle, że nie umiem ;o) Jeszcze.

Np. właśnie się dokształciłam, że najpierw kładzie się cienie, a dopiero potem kreskę. Nie jest to pozbawione sensu i w pewnym stopniu tłumaczy, dlaczego po misternym namalowaniu kreski i położeniu cieni, byłam zmuszona poprawiać kreskę. Teraz już wiem :P Człowiek to się jednak całe życie uczy, a i tak głupi umiera.

Paletka wygląda tak:



to co widać, to oczywiście jedynie część całego pudełka. Na pierwszy ogień poszły kolory szare i fioletowe. Czy dlatego, że jestem niezdecydowana? Po części pewnie tak, podjęcie decyzji, od których kolorów zacząć zajęło dobre kilka minut. Efekty są jakie są, ale będę ćwiczyć ;o)





zmyłam i przetestowałam intensywny zielony i niebieski (i ich pochodne)



Muszę się przyznać, że po wieczorne zakupy wyszliśmy ze mną umalowaną w wersji numer 2 (dla ścisłości: tak, lewe oko miałam niebieskie, a prawe zielone). Dla spokojności sumienia sprawdziłam rano, czy nie wylądowałam na jakimś faszyn from raszyn, ale całe szczęście nie. Można mnie w tej wersji oglądać jedynie tutaj :P

czwartek, 26 czerwca 2014

Łowicki kogel-mogel

19 czerwca widzieliśmy łowiczanki z warkoczami:




płaczące i krzyczące dzieci łowiczanek:




Prezydenta (z którym mam też własne zdjęcie, ale to pamiątka osobista :P)




a tak serio to po prostu mało korzystnie wyszłam, więc nie wstawiam. Ale druknę i postawię obok autografu, który już posiadam w swoich zbiorach ;)

Pozowałam też przy typowo łowickich rekwizytach:


Zawitaliśmy też do Nieborowa:


Gdzieś na dnie tego zaglonionego stawu za nami, leży moja - wrzucona tam przypadkowo przed dwoma laty - bransoletka.

Jedna mama usiłowała przestraszyć drugą mamę:



Ale ta pierwsza się nie dała :D