czwartek, 8 stycznia 2015

Nałęczów - pierwsze z dwunastu miast 2015 roku

W poniedziałek zrobiliśmy zapasy na dzień zamkniętych sklepów, czyli 6 stycznia, po czym we wtorek po późnym śniadaniu Jędrek stwierdził, że przecież nie ma co siedzieć w domu. Po ponad 2 godzinach byliśmy już w Nałęczowie. Najbardziej zapamiętałam trzy rzeczy:
  • zmarznięte palce w butach, 
  • skostniałe palce w rękawiczkach,
  • czerwony od mrozu nos. 
Tak zapamiętałam to ja. Jędruś ubrał się cieplutko, na cebulkę i przed wyjazdem wspominał, że ma być zimno. A ja uznałam, że owszem, mamy styczeń, ale przecież świeci Słońce :) więc ubrałam się jak zwykle. Mądrzejsza o to doświadczenie dzisiaj ubrałam się już jak Eskimos.




 W Domu Zdrojowym można spróbować dwóch rodzajów nałęczowskich wód leczniczych: ze źródła "Miłość" i "Celiński". Środkowy kran z wodą z "Barbary" nie działa. 

Woda "Miłość" smakuje zupełnie zwyczajnie, ale jeśli osoba jej próbująca nie jest zakochana, albo ma niedobre intencje, to wyczuje w niej dużo sodu. "Celiński" za to ma dużo żelaza, przez co smakuje trochę tak, jak wtedy, kiedy się kogoś obgaduje i czego następstwem jest bolesne ugryzienie się w język.





A tutaj willa z klimatem, którą braliśmy za Chatę Żeromskiego ;o)




W drodze powrotnej pojawiliśmy się jeszcze w Kazimierzu Dolnym.





a w kościele OO. Franciszkanów załapaliśmy się na końcówkę jasełek, gdzie dziewczyna o imieniu Róża przecudnie śpiewała Kolędę dla nieobecnych. Poniżej krótkie nagranie z kościoła, a jeszcze niżej oryginał. Zachęcam do wysłuchania <3



4 komentarze:

  1. beatko masz wspaniały kolor włosków :)
    Farbujesz sama czy u fryzjera? Jeśli sama: moge wiedzieć co to za kolor?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kiedyś je ufarbowałam (gdzieś na wiosnę 2014), a resztę zrobiło słońce. I Go Blonder Lightening Spray ;)

      Usuń
  2. W Nałęczowie nigdy nie byłam :-) A ja jestem ogromnych zmarzluchem, więc zawsze ubieram się na cebulkę :-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Moje "okolice" :) w cudzysłowiu, bo niezupełnie mam tak blisko :) do Kazimierza jakieś 30 km i w okresie letnim jestem tam minimum raz w miesiącu, do Nałęczowa troszkę chyba dalej, ale byłam tylko ze 2 razy. Klimatem bardziej nam odpowiada Kazimierz i tam jeździmy sobie na lody i gofry :) a czasem jeszcze rybkę na statku lub w restauracjach przy wale :)

    OdpowiedzUsuń

Proszę zostaw po sobie ślad w postaci komentarza. Ty nie będziesz się nudzić przez 30 sekund, a ja będę miała motywację, aby dalej pisać :)