Czy jednak wiecie, że wieża wcale nie jest pomalowana na jednolity kolor? Jej barwa zmienia się ku górze - dzięki czemu z dołu jej czubek (niezależnie od pogody - no chyba że jest mgła) jest wciąż widoczny, a jego kolor wydaje się taki sam. Przy tym można stwierdzić, że trudno znaleźć w Paryżu miejsce, z którego nie widać wieży... Bo wieża jest wszędzie. Na pałąkach u czarnoskórych handlarzy metalowego badziewia w skali 1:3000, na wystawach sklepów, na koszulkach, czapkach, tortach, magnesach, w sklepach spożywczych - w roli butelek na alkohol, oliwę czy karmelki. Na brelokach, na serwetkach, na czekoladzie - po prostu wszędzie.
Zanim znaleźliśmy się na szczycie, musieliśmy swoje odstać w kolejce. Miałam nadzieję, że w tydzień po walentynkach nie będzie już takich tłumów. Owszem były. Najpierw na dole - w kolejce do kas, potem na dole - w kolejce do windy na 2. poziom. Następnie na 2. poziomie czekaliśmy na drugą windę, która wiezie na szczyt (tu porządnie zmarzliśmy, bo okrutnie wiało). W tym punkcie podróży Jędrek wskazał mi 2 osobników, którzy jechali z nami w metrze i są z nami tutaj. I że rzekomo wyglądają na terrorystów... To cenne spostrzeżenie trochę urozmaiciło czas oczekiwania. Miałam ich na oku! Potem czekaliśmy już na szczycie... na kurs powrotny na 2. poziom. A na drugim poziomie na windę na sam dół. Ale warto było! Zobaczmy, co widać:
Na dzisiaj to tyle, chociaż nie jest to moje ostatnie słowo jeśli chodzi o Wieżę Eiffla. À bientôt!
widok z góry na miasto zachwyca!
OdpowiedzUsuńNie takie bure te zdjęcia, jak pisałaś u mnie na blogu. Najważniejsze, że tam byłaś, do tego z ukochanym. Czego chciec więcej ? :-)
OdpowiedzUsuńNo racja racja, już nie narzekam ;) Dziękuję za odwiedziny i zapraszam częściej :)
Usuń