niedziela, 1 marca 2015

Moulin Rouge i Plac Pigalle

Tydzień temu o tej porze byliśmy już dobrze wymęczeni i zziębnięci (nie mylić z: oziębli). Już o 8:00 rano wyruszyliśmy z hotelu i po około 25 minutach (kolejką RER, a następnie metrem) dotarliśmy na stację Le Peletier. Stamtąd zrobiliśmy sobie spacer na słynny Plac Pigalle. Powiem tak: szału nie ma. Kasztanów tym bardziej. W dodatku ekipy sprzątające psuły kadr:




Po kawie i smacznej bagietce z marmoladą wszamaliśmy jeszcze jedną, bo kolejka do piekarni sugerowała właściwy punkt zakupowy i ruszyliśmy w kierunku Moulin Rouge.




Na przedstawienie nie mieliśmy czasu - czekała nas jeszcze wizyta na Montmartre:



 i w Bazylice Sacré-Cœur:




W międzyczasie zaczęło padać, a na samym wzgórzu dołączył silny wiatr, więc trochę walczyłam z parasolką, ale suma sumarum mnie nie zmoczyło. Jędrek parasolki nie uznaje, On zawsze twierdzi, że czapka załatwia sprawę... u mnie niestety nie załatwia. Mam kurtkę z papieru :P

Na wirtualny spacer po trzech paryskich kościołach zapraszam w kolejnym poście :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Proszę zostaw po sobie ślad w postaci komentarza. Ty nie będziesz się nudzić przez 30 sekund, a ja będę miała motywację, aby dalej pisać :)