piątek, 24 kwietnia 2015

Ośmiornicę na stół podano

Wczoraj byłam na spotkaniu inaugurującym kampanię "Soki i musy - witaminy w smart formie" i co mnie szczególnie zdziwiło, to stosunek spożycia soków do spożycia piwa. Przeciętnie Polak rocznie wypija 11 litrów soków, za to ponad 90 litrów piwa. Szklanka soku na tydzień, a piwo co drugi dzień? Mocno mnie to zszokowało, Martę też. Po czym po chwili Marta stwierdziła, że chyba ma ochotę na piwo ;)

Ostatnio dużo jeździmy. Nie są to dalekosiężne podróże, ale dosyć absorbujące, bo kursujemy nie tyle w weekendy, co popołudniami. I kiedy po drodze nadarzy się jakaś Biedronka, a Biedronek wszędzie sporo, koniecznie wstępujemy po Arietki. I tak przed tygodniem Jędrek, całkiem przypadkiem, w sąsiedniej zamrażarce wypatrzył ośmiornicę, więc grzechem byłoby jej nie kupić. Była zmrożona na kość i taką też dowieźliśmy do swojej zamrażarki, a wczoraj wyjęliśmy i zgodnie z instrukcją rozmrażaliśmy w lodówce przez 12 godzin. Przed gotowaniem miała kolor zupełnie niezachęcający. Zapach tym bardziej... w dodatku oślizgłe to to... od razu zapowiedziałam: Ty robisz, ja nagrywam.




Tak więc Jędrek ją umył i pokroił, a ja policzyłam, czy na pewno ma 8 macek ;o)
 A na koniec uznał, że w sumie to z karpiem jest gorsza zabawa.

A teraz przepis: Ośmiornicę pokroiliśmy (uprzednio pozbawiając ją oczu i obierając głowę :D) i wrzuciliśmy do gotującej się wody z dodatkiem 3 łyżek octu winnego. Gotowaliśmy przez 45 minut (aż zmiękła), a w tym czasie zrobiłam marynatę: Posiekane 2 ząbki czosnku wymieszałam z odrobiną oliwy, soli i pieprzu. Przygotowałam zwykły miodowy sos winegret do polania. Kiedy ośmiornica się ugotowała (odlaliśmy wodę, która praktycznie zrobiła się czerwona), ostudziliśmy i po zamarynowaniu ułożyliśmy na grillu:




Piekła się tam kilka minut - macki trzeba co jakiś czas obracać. Gotowe kawałki ułożyliśmy na zieleninie, dodaliśmy pomidorki i polaliśmy miodowym sosem:




I jeszcze taka ciekawostka a propos zieleninki: pamiętam, jak kiedyś ubawiła mnie historia mylenia pietruszki ze szczypiorkiem czy koperkiem. Później, latem, mama przyniosła z ogrodu różne zielska i pokazywała co jest czym i do wczoraj Jędrek już wiedział, jak rozróżniać rośliny. Niestety zamiast rukoli (no dobra wierzę, że mogło jej akurat nie być :) kupił koperek, a potem zmiarkował się, że to chyba nie to, i wrócił jeszcze po natkę pietruszki. Stąd ta fantazyjna gałązka na górze ;) I tak oto resztki rukoli poszły do ośmiornicy, za to ja dziś na drugie śniadanie uzupełniłam zapas żelaza, bo do smoothie poszedł pęczek pietruchy...

A i wczoraj zjadłam prawie całą ośmiornicę, bo Jędrek stwierdził, że w Grecji smakowała inaczej... No raczej! U nas smakowała jak kalmar.

2 komentarze:

  1. Yyyy..... smacznego ;)

    http://www.julinkowo.pl/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak teraz patrzę na te zdjęcia przed gotowaniem, to dziwię się, że to zjadłam ;)

      Usuń

Proszę zostaw po sobie ślad w postaci komentarza. Ty nie będziesz się nudzić przez 30 sekund, a ja będę miała motywację, aby dalej pisać :)