poniedziałek, 21 września 2015

Już odbieram telefony :)

W weekend dopadła mnie rzecz niebywała - na całe 2 dni straciłam głos. Nie, żeby się ktoś przestał liczyć z moim zdaniem, nie, po prostu nie byłam w stanie niczego wyartykułować, a kiedy już się tak bardzo bardzo mocno starałam, to wychodził z tego jedynie szept. Paulina oczywiście mi docinała, że niekulturalna jestem, że ludzie się z nami witają a ja się tylko głupio uśmiecham ;) Z Jędrkiem też prawie nie rozmawiałam, jakbym była obrażona czy coś. Najlepsze jest jednak to, że dzwonią do mnie różne osoby, a to od mebli, a to od schodów, balustrad czy wykończeń, a ja ani be ani me.

Babka z mebli nie mogąc się do mnie dobić w końcu dzwoni do Jędrka i pyta o coś, na co Jędrek jej odpowiada, że on to za bardzo się nie orientuje, ale "już przekazuje do słuchawki żonę"... na co ja macham rękoma, że się przecież nie wyrażę, więc Jędrek z właściwym sobie stoickim spokojem tłumaczy pani "jednak nie mogę podać żony do telefonu..." Pamiętam, jak kiedyś uparł się, że skoro ja nie chcę jechać na pogotowie (sytuacja była oczywiście zgoła inna niż przeziębienie), to on mi wezwie prywatne pogotowie, tudzież zamówi lekarza do domu. No więc dzwonił i pytał o takową możliwość tonem bardzo spokojnym, a ja pomimo bólu pękałam ze śmiechu i go przedrzeźniałam, że zamawia tę "pilną wizytę" jakby prosił o pizzę... na jutro. Ze mnie to jednak straszna żona jest.

Ten post miał być jednak o czymś zupełnie innym, tak się jakoś za bardzo rozpisałam nie na temat, więc ucinam swoje wywody chorego człowieka. Jak się komuś nudzi w domu, to może sobie poprzeglądać zdjęcia i ja tak właśnie zrobiłam. Korzystam z komputera Jędrkowego, więc archiwum sięga tu roku 2011 - pierwszych wspólnych zdjęć. Trochę się tego nazbierało... nawet ten blog nie sięga pamięcią aż tak daleko, zatem zrobię tu małą retrospekcję i pokażę, jak wyglądał Jędrek zanim zdecydował się porzucić swój kawalerski stan. I jak wyglądałam ja (chociaż ja od początku wiedziałam, co się święci ;)) Intuicja czy coś w tym rodzaju?


Listopad 2011, rajd po zamkach w Olsztynie, Ogrodzieńcu, Mirowie i Bobolicach:




Poznań:




Grudzień 2011, Łódź:



Styczeń 2012, Skierniewice:




Metelin:




Marzec 2012, Żelazowa Wola:



Kwiecień 2012, Gdańsk:




Maj 2012, Podkowa Leśna




Czerwiec 2012, skansen w Maurzycach




Lipiec 2012, Karpacz, Wrocław i okolice:




 Sierpień 2012, Kraków:




Częstochowa, wrzesień 2012:



Listopad 2012, Jezioro Góreckie i Kruszwica:




Grudzień 2012, Lublin:



Styczeń 2013, Kazimierz Dolny:





3 komentarze:

  1. Musisz koniecznie robić więcej takich retrospekcji:) Świetnie się ogląda:) W dodatku widać jak zmienia się jedynie krajobraz w tle i pora roku. A Wy wciąż tacy młodzi:) Na pewno macie dużo fantastycznych wspomnień:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ale fajnie wyglądacie razem - jak prawdziwi modele ;) Jestem pod wrażeniem waszych fotek i miejsc, w których byliście. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Widzę, że odwiedziliście sporo miejsc razem :) fajnie. W moich archiwach gdzieś skrywają się też zdjęcia zamków :)

    OdpowiedzUsuń

Proszę zostaw po sobie ślad w postaci komentarza. Ty nie będziesz się nudzić przez 30 sekund, a ja będę miała motywację, aby dalej pisać :)