poniedziałek, 11 stycznia 2016

No jak ja nie znoszę czekać...

Dobrze, że kiedy się urodziłam, byłam jeszcze tak mała, że nie musiałam wystawać w tych słynnych kolejkach, bo najpewniej nie mielibyśmy co jeść.

Siedzę i kwitnę, bo "lada moment" ma być ksiądz z kolędą. Ten lada moment trwa już od 15:00, a tu ani zjeść, ani dalej malować, bo stół przykryłam obrusem. A stół mamy jeden. Obrus zresztą też.

Na księdza jednocześnie czeka też sąsiadka. Tak by wypadało, że u niej będzie wcześniej, więc mam nadzieję usłyszeć, jak do niej zapuka. A tymczasem...

... pół godziny później wciąż cisza. Nie jadłam od 15:00 :P

2 komentarze:

  1. Doskonale Cię rozumiem:)
    Czekanie a księdza potrafi nieźle się wydłużac...
    pozdrawiam i miłego tygodnia życzę!!:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Też długo czekaliśmy na księdza :)

    OdpowiedzUsuń

Proszę zostaw po sobie ślad w postaci komentarza. Ty nie będziesz się nudzić przez 30 sekund, a ja będę miała motywację, aby dalej pisać :)