czwartek, 4 lipca 2013

Wodzirej już nas lubi :)

To już lipiec? Poważnie? Za trochę ponad miesiąc nasz ślub? I wesele? Ale jak to? Przecież my nie umiemy jeszcze tańczyć?! :D :D :D

Lekcje tańca zarzuciliśmy, Jędrek w końcu zaczął mocno protestować, marudzić, symulować ból głowy, brzucha, w końcu uwierał Go palec w bucie i chyba na sali było zbyt duszno. Aha, i jeszcze dostawał mdłości od obrotów... ;) Jak mogłabym zapomnieć :P Szkoda tylko lekcji, bo Pan Tomek na pewno za nami tęskni, byliśmy wszak chyba najzabawniejszą parą na parkiecie - wszystko robiliśmy na odwrót, w końcu doszło do tego, że tańcując sobie, kątem oka któreś z nas błyskawicznie zauważało, że nas NAMIERZYŁ i: "Idzie do nas?" "Tak, cicho, idzieeeee tu!" Tak więc skończyły się nasze cykliczne taneczne wieczorki czwartkowe. No ale co sobie podreptaliśmy to nasze, prawda? :) Kupimy duuuużo alkoholu, to nikt nie przyuważy jak nam idzie...

Dobra wiadomość jest taka, że odezwał się do nas wodzirej (a raczej odpowiedział na moją wiadomość). Całe szczęście pamiętają o nas i nawet nas nie wykreślili z grafiku, uff, bo już planowaliśmy odpalić stary magnetofon, a na czarnym rynku zdobyć kasety z muzyką. Albo nie - włączylibyśmy "Impressskę w radiu ESKA" ;o) Płotek by się ucieszył ;) Hehe, to by nawet mogło być zabawne!

Z samego rana podniosłam Ukochanemu ciśnienie mailem o treści "Odpowiedział Wodzirej. Nie poprowadzą nam wesela!" Odpowiedź Jędrusia: "Coo?!" A po10 minutach pisał, że łapki Mu się jeszcze trzęsą. Ja to potrafię :D Taki news podnosi ciśnienie lepiej niż poranna kawa ;) A więc teraz z drżeniem serc czekamy na scenariusz naszego wesela. Nie wiemy jeszcze w którym momencie ma wyskoczyć ten zamówiony clown w pudełku i kiedy nasi goście mają w końcu śpiewać po kolei do mikrofonu (czy to żart, czy nie żart? ;)), no ale liczymy, że nam to wszystko pięknie rozpiszą i będziemy wiedzieć. Pan Bartosz zna już imiona rodziców, a nawet godzinowy rozkład posiłków (którego przed paroma minutami sami jeszcze nie znaliśmy). Nie wiem, czy wystarczająco jasne jest to, że Daniel to jest Kuba, no ale na pewno zapamięta,  chociaż kiedy np. moja mama czasem mówi coś w stylu "A jak tam Daniel, pływa czy cumuje?" to trwa to u mnie chwilę, zanim skojarzę (Jaki Daniel??)

Moja dziennikarska praktyka dowodzi, że artykuły/posty lepiej się czyta, jeśli w treści jest jakieś zdjęcie. Wstawiam więc zdjęcie psa:


 Dzisiaj dostałam też jeszcze jedną bardzo fajną wiadomość - mianowicie wkrótce przyjdzie prezent ślubny dla Jędrusia, o którego istnieniu zapewne w tym momencie się dowiaduje ;) Hihihi :) Sama nie mogę się doczekać, a co dopiero wytrzymać, żeby Mu nie pokazać ani się nie wygadać! Nie jestem dobra w te klocki, oj nie. Pamiętam, jak kiedyś ktoś powiedział mi coś w szkole, to jeszcze chyba było w podstawówce, jakaś hot plota w stylu "Ta i ta wpisała inicjały tego i tego w Złotych myślach". Pół szkoły wiedziało, oczywiście od razu było wiadomo kto jest plotkarskim trollem, bo tylko mnie, w tajemnicy, zostało to wyjawione. A wracając do tematu - gdzie ja TO schowam, zwłaszcza w ferworze przeprowadzki?!

A no właśnie - wyprowadzamy się ze Złotej już na koniec lipca :( Szkoda nam strasznie tego balkonu, ciszy i pięknie wymalowanych ścian, w dodatku przez ponad rok, lokum przeszło niebywałą metamorfozę, nawet powstał taki plan, żeby dać ogłoszenie ze zdjęciami sprzed naszego zamieszkania i pod koniec wyprowadzki, to by mogła być niezła reklama naszych usług remontowych ;) Obejrzeliśmy 2 mieszkania i niestety na razie jest lipa. Pierwsze - tuż obok Pól Mokotowskich, pod blokiem metro, ja mam gdzie biegać, już widzieliśmy siebie w Zielonej Gęsi, gdzie spotykalibyśmy się ze znajomymi, gdybyśmy akurat mieli bałagan :o) w dodatku miejsce pamiętne (bo kiedyś tam byliśmy, a kolekcjonujemy wspomnienia ;)). Wchodzimy do środka, 6. piętro, w bloku 3 windy, jakiś dziadzio nas zaprasza z uśmiechem "Proszę, 6 osób się zmieści!", ja już sobie myślę "O jaki miły dziadek, będziemy sobie mówić dzień dobry!" po czym wchodzimy do mieszkania, a w łazience śmierdzi (nie przesadzam, śmierdziało! Jędruś nie czuł ale to inna kwestia) grzybem... Na ścianie nieszczęsna meblościanka. Przedpokój w kuchni (kuchnia w przedpokoju). I jakiś dziwny pralko-stół. No po prostu poczuliśmy, że to nie jest nasze miejsce i nie ma co ściemniać, że zobaczymy. Swoją drogą ciekawe czy oni to widzą, jak oglądający ukradkiem na siebie spoglądają i niewidocznie kiwają głowami na boki... Ufamy, że nie :P
Dalej gadka szmatka, koleś pyta:

No to jak? Balkon jest, z tej strony całkiem cicho...
Jędrek: Telewizor nam się nie zmieści na tej meblościance.
Ten prysznic w łazience to się wymieni (drugi koleś z miarką już mierzy przekątną dziury w meblach, O, prawie 100 cm!)
Jędrek: NIE ZMIEŚCI SIĘ.

Chyba pora na kolejne foto? O taaaaaak!


Nasz drugi cel - okolice ronda ONZ. Wszystko fajnie, gdyby nie cena i to, że balkon jest od strony Jana Pawła, a więc szum, ryk ulicy i widok na plac budowy metra. I ceeeeeeena! Przyznać też trzeba, że przyzwyczailiśmy się do "luksusu" i każde mniejsze albo brzydsze niż obecne nas rozczarowuje. Pierwszy dzień poszukiwań niestety nie okazał się dniem ostatnim. Na pocieszenie poszliśmy najeść się sushi i było o tyle miło, że Pan z sushi nas już zna i słyszeliśmy, jak tłumaczył kelnerce "Na pewno futo chicken, nie chilli chicken, bo oni zawsze tak biorą". Potwierdziłam. "My tak zawsze biorą" ;-D

Na razie szukanie mieszkania odkładamy na kolejny tydzień, a tymczasem cieszymy się, że wyjeżdżamy na weekend i w piątek mamy już wolne :) To ciekawe, że w nasze plany urlopowe wtajemniczona jest nawet Telewizja Polska, no ale muszą wiedzieć, gdzie jesteśmy, gdyby nas chcieli chwycić w obiektyw przy okazji kręcenia Ojca Mateusza.

Ciekawa rzecz: Kiedy jakiś czas temu szukałam noclegów, dostawałam w odpowiedzi różne maile. Dużo maili. Kiedy znaleźliśmy odpowiednie miejsce, przestałam je czytać, a dziś przypadkiem otworzyłam jeden z nich. A tam wiadomość (nie wiem o co chodzi):


Dzień dobry Pani
Bardzo proszę o wybaczenie, jestem starszym chłopakiem i na dodatek zacofanym cywilizacyjnie. Widocznie przycisnąłem nie ten klawisz i wysłałem do Pani niepotrzebną wiadomość.
Przepraszam
pozdrawiam serdecznie
XXXXXX YYYYY
Biały Domek
Sandomierz
ps czuł bym się jednak wyróżniony, gdyby Pani zaszczyciła swoją osobą kiedyś Biały Domek

A więc po 2 tygodniach odpisałam, że na pewno kiedyś wstąpimy...


EDIT: Jędruś już wyczytał o prezencie. Ja nic nie wiem. Jaki prezent??? ;o)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Proszę zostaw po sobie ślad w postaci komentarza. Ty nie będziesz się nudzić przez 30 sekund, a ja będę miała motywację, aby dalej pisać :)