Lena rośnie jak na drożdżach. Raczkuje szybciej niż zalewam kawę. W dodatku najchętniej zjadłaby wszystko, co widzi na naszych talerzach.
Jędrek dba jednak o jej linię. Albo po prostu się nie zrozumieliśmy. Jeden z dialogów wyglądał mniej więcej tak: (Lena siedzi w krzesełku, coś zjada, kończą jej się brokuły. Jędrek w kuchni, ja obok Leny).
- może zaraz tata ci jeszcze coś przyniesie...
- oj nie, już chyba wystarczy... dużo tam już jest
- ...ale czemu nie chcesz jej dać?
- już w nią tak nie napychajmy, to tez niedobrze.
Kropka.
Potem się okazało, że ja o dokładce, a On o zmywarce :/
W piątek Lenki tata wziął urlop i zabrał swoje dziecko na spacer. Bilans: z 3 zabranych zabawek wróciła jedna. W pół godziny posiali gdzieś zarówno gryzaka jak i gadającą pszczołę.