wtorek, 26 stycznia 2016

Fanta rhei, Mirinda rhei - ogółem wszystko płynie

Na Mazowszu Zachodnim odwilż. Chciałam wyjść na spacer z aparatem i pokazać, jak nam się śnieg topi, ale ta strona nie zniosłaby tak przykrego widoku. Podeszłam za to do okna i usłyszałam ogromny łomot, a to kolejna partia śniegu spadła z dachu zaraz obok drzwi wejściowych. Dobrze, że obserwowałam to wszystko z kuchni, bo mogłabym nawet dostać zawału, chociaż i to nie jest pewne, bo jak do tej pory nie zdarzyło mi się badać swojego serca, więc obecność tego mięśnia jest wysoce umowna.

Sąsiad, który ma dzieci, miał też całkiem pokaźnych rozmiarów bałwana. Bałwan przetrwał nawet wielkie odśnieżanie (wyposażony w niemiecki hełm), za to wobec roztopów okazał się bezsilny. Hełm mu spadł, marchewę spuścił na kwintę i tak chudnie w oczach, aż patrzeć smutno. A do wiosny daleko.

My za to na swoje dziecię wciąż czekamy i nadal nie wiadomo, kiedy zapragnie przyjść na świat. Póki co grzebie się tylko jak mucha w smole, a to by sugerowało, że jakoś mu się nie spieszy. Zaczynam się zastanawiać, czy Jędrek faktycznie nie ustalił czegoś za moimi plecami (czyli z brzuchem), aby ten dzień pokrył się z dniem jego urodzin... Byłaby to jednak wielce niedemokratyczna zagrywka, ponieważ jak do tej pory wszystkie decyzje podejmujemy kwalifikowaną większością głosów, przy czym oczywiście to ja głosuję za to Małe.

Kilka dni temu wygrałam w zdrapce 30 zł. Dyszkę zainwestowałam (bez powodzenia) i tak przemyślam jak zaszaleć z tymi dwudziestoma, które mi zostały. Jakieś pomysły? Może ktoś coś słyszał o jakichś pewnych obligacjach? Bo stracić 20 zł byłoby bardzo szkoda. Myślałam o inwestycji w 2 kubełki lodów Grycana, co jak wiadomo może się okazać dobrym ulokowaniem kapitału, bo w końcu inwestuje się w siebie i mogłabym nawet mieć nadzieję na to, że to się jakoś odłoży. Pytanie tylko, na ile warto magazynować takie zapasy, kiedy w brzuchu za wiele miejsca nie ma?

sobota, 16 stycznia 2016

Nie święci garnki lepią

Wracając do kolędy - ksiądz dotarł do nas jakoś po 20.00 i cudem uniknął spotkania swojej łysiny z lampą wiszącą nad stołem. Jednak trzeba będzie ją nieco podnieść...

Chyba nie wspominałam, ale dostałam zestaw startowy do decoupage. Kiedyś wydawało mi się to szalenie trudne, okazuje się jednak, że to całkiem przyjemna zabawa. Dzisiaj się okaże, na ile profesjonalnie ozdobiłam pudełko, bo mój pierwszy hand made tego typu wędruje właśnie do Pauliny. Będę bacznie obserwować jej reakcję. Oto co też mi wyszło:




Jak wiecie, słabo u nas z zasięgiem internetu, nie lepiej jest z tym telefonicznym, zwłaszcza, kiedy chce się pogadać na dole, daleko od okna. Wczoraj właśnie siedząc w takiej czarnej dziurze, czyli przy stole, próbowałam dogadać się z mamą. Mama wreszcie stwierdziła, że w tle słyszy już nie tylko świst lecz także jakieś głosy, no więc mówię, że pewnie nas podsłuchują, bo podpisali jakąś tam nową ustawę. Mama najpierw zaczęła się śmiać, ale zaraz stwierdziła, że nie damy im tej satysfakcji i się rozłączyła :P

PS jesteście pewni, że Was nie podsłuchują...? ;o)

poniedziałek, 11 stycznia 2016

No jak ja nie znoszę czekać...

Dobrze, że kiedy się urodziłam, byłam jeszcze tak mała, że nie musiałam wystawać w tych słynnych kolejkach, bo najpewniej nie mielibyśmy co jeść.

Siedzę i kwitnę, bo "lada moment" ma być ksiądz z kolędą. Ten lada moment trwa już od 15:00, a tu ani zjeść, ani dalej malować, bo stół przykryłam obrusem. A stół mamy jeden. Obrus zresztą też.

Na księdza jednocześnie czeka też sąsiadka. Tak by wypadało, że u niej będzie wcześniej, więc mam nadzieję usłyszeć, jak do niej zapuka. A tymczasem...

... pół godziny później wciąż cisza. Nie jadłam od 15:00 :P

piątek, 8 stycznia 2016

Adoptowaliśmy kota

Przybył do nas z Wielkopolski i od razu wylazł na ścianę. Tym samym uwolnił balustradę od ciężaru kurtek, a my śmiało możemy powiedzieć, że mamy w domu zwierzę. Tylko polećcie proszę jakąś karmę. Zaznaczam jednak, by nie była to karma z biedronki, bo musiałabym jeździć po nią do biedronki, a nie lubię.



A przy okazji: czy też macie tak, że jak wstajecie rano i wyglądacie kuriera to ten przyjeżdża grubo po 17:00, za to kiedy akurat dłużej śpicie, to budzi was dzwonek do drzwi już po 8:00? Zauważyłam, że tak właśnie działa ten system, tylko jeszcze nie wiem, jak z nim walczyć. W sensie z systemem.

Ostatnio warszawski ratusz zapowiadał, że każdy Warszawianin urodzony w 2016 roku dostanie od miasta śpioszki. Nie powiem, przez moment żałowałam tej decyzji o wyprowadzce, ale trochę mi się poprawiło, kiedy w lokalnym radiu zapowiedziano, że pierwsze dziecko urodzone w tym roku dostanie wózek. I że do tej pory nie zgłoszono, aby w styczniu zdążyło się już jakieś urodzić. Mamy zatem podwójną szansę: pizza i wózek w pakiecie. Ale możemy poczekać też na inne propozycje. Kto da więcej???

Za oknem bajecznie sypie śnieg. Pada tak już od godziny. Dobrze, że jeszcze w październiku Jędrek nabył łopatę do odśnieżania... miał rację: zima do nas przyszła. Na pewno ucieszy go wizja odśnieżania :)

czwartek, 7 stycznia 2016

Ło panie, jak mnie męczy to prasowanie!

Pozwolicie, że sobie deczko pobiadolę. Od rana próbuję wziąć głęboki oddech i jakoś mi się nie udaje. O leżeniu mowy nie ma, bo wtedy to już totalna sapka i nieodparte wrażenie, że oczy wychodzą na wierzch, więc wstałam jeszcze przed świtem i usiadłam. Siedziałam tak chyba z pół godziny, ale oddychanie i tak mi nie wychodziło, więc się wzięłam za prasowanie. Czekała na mnie kolejna zapełniona suszarka maleńkich śpiochów, półśpiochów, pajaców, kaftaników... - czego to tam nie było.W międzyczasie nastawiłam pranie i stąd wiem, że przy desce spędziłam 2 godziny (!) prasując wszystko jak leci. Może dlatego, że po każdej sztuce musiałam usiąść i to złożyć. Posegregowałam je na rozmiar "maluch total" i "maluch, ale bez przesady". Zastanawiam się kto mądry powiedział, że dziecięce ubranka trzeba przeprasowywać. Fioła można dostać, a ja myślałam, że lubię prasować. Odwołuję to. W ogóle zastanawiam się, czy nie powinnam mieć jakiegoś miniaturowego żelazka, bo klasyczny model średnio sobie radzi z takim maleństwem. A w ogóle to jak można być AŻ TAK małym?! Serio, ja nie pamiętam jakoś żebym była kiedykolwiek taka mała ;)

Złożyłam przy okazji 2 komplety i proszę o ocenę, który bardziej się podoba.




Dodam tylko, że część ciuszków mamy pożyczonych, dlatego wśród nich znalazły się zarówno te typowo chłopięce jak i dziewczęce. Zresztą chyba wciąż mamy w modzie gender, więc dziecku trzeba pozwolić wybrać sobie płeć... ;) ściany w pokoju malucha są niebieskie, ale dla kontrastu mamy różowe rolety. Poza tym przez długi czas na tego małego brzuchowego wierciocha mówiliśmy po prostu "Bo", więc czy w ogóle warto się przestawiać? :D

Wczoraj odwiedziliśmy miejscową pizzerię - lokal jest prowadzony przez Włochów, a pizza naprawdę przepyszna, więc na pewno tam wrócimy. Wprawdzie przeżyłam chwile grozy, kiedy zaciął się klucz w toalecie, ale właściciel z kelnerką zapewnili nas, że gdybym u nich urodziła, to dziecko będzie miało darmową pizzę po wieki. Nie powiem - Jędrek podłapał temat. Aż zaczynam się bać, w którą stronę wyruszymy w godzinę zero :/

Rozmawiałam z Jędrkiem. Jędrek jest praktyczny i ma na wszystko rozwiązanie. Bardzo się zmartwił moimi dusznościami i powiedział, że... kupi mi tlen :P