wtorek, 8 sierpnia 2017

Uroczyste za nami dni

Od pierwszych urodzin Leny minęło już prawie pół roku, co oznacza, że tyle właśnie nie dzieliłam się naszym życiem na blogu. Cóż - każdemu przyda się detoks, jeśli chodzi o korzystanie z takich wynalazków jak komputer czy chociażby Internet, więc chciałabym móc powiedzieć, że właśnie taki detoks odbyłam. Jednakowoż uczynienie tego sprawiłoby, że na moim sumieniu pojawiłaby się rysa w postaci kłamstwa, toteż pozwolicie, że zrobię tu pauzę. Pauza.

Wraz z latem jak bumerang powrócił temat chrztu. Wiecie lub nie, ale w ubiegłym roku królowała u nas śpiewka, że za rok, że jak Lena będzie większa, nie będzie krzyczeć w kościele, na początku wakacji - że pod koniec wakacji, w czerwcu, że może w lipcu, w lipcu, że może w sierpniu, a w ogóle to trzeba było ochrzcić w tamtym roku, bo jak zaczęła biegać to nie nadążysz... Ostatecznie w naszej parafii msza, podczas której odbywają się chrzty, wypada w porze lenkowej drzemki, zatem całą mszę przespała. Nadmierne odwlekanie tematu pozwoliło nam także dobrze przetestować kandydatów na rodziców chrzestnych, bo wiadomo, że to nie kosmetyki avonu a sprawa dużej wagi, więc trzeba sprawdzić.








Na chrzest nie dojechała prababcia Lenki, więc aby trochę pokazać jak mieszkamy, załączam poniższe zdjęcie:




i jeszcze ja, przepraszam, że tak trochę w biegu (Jędrek akurat robił zdjęcie, jak z obórki wychodziłam)




Wczoraj skończyłam 29 lat. Dziękuję wszystkim, którzy o mnie pamiętali! :)