czwartek, 22 stycznia 2015

Nie piszę, bo muszę czytać

Aktualnie nie piszę, bo zanim coś napiszę, muszę przeczytać coś. Mianowicie dostałam od Jędrka książkę (coś tu kiedyś wspominałam o tym, ile to książek zamierzam przeczytać w 2015 roku), a zatem dostałam takową w prezencie. Tytułu na razie nie wyjawiam, ale nie jest to jakaś TOP Nowość. Z opinii Pauliny wynika, że warto. Opinia Pauliny mylić nie może.

Dzisiaj przeczytałam, że statystycznie Polak wydaje 200 zł / mies. na realizację postanowień noworocznych. U nas jest trochę na odwrót - to Jędrek wydaje na moje postanowienia (tak postanowił, cóż zrobić ;)), a ja jedynie staram się je wypełniać (chociaż jak widać realizacja tego pierwszego z listy kuleje..) Odwiedziliśmy za to 1 miasto, a w przyszłym tygodniu repertuar poszerzymy. Będzie to wprawdzie takie miasto-wieś, za to w drugiej połowie lutego wyrównamy bilans. W sensie będzie to trochę większe miasto niż Nałęczów i nie będzie to wieś :P Nic więcej na razie powiedzieć nie mogę.




czwartek, 8 stycznia 2015

Nałęczów - pierwsze z dwunastu miast 2015 roku

W poniedziałek zrobiliśmy zapasy na dzień zamkniętych sklepów, czyli 6 stycznia, po czym we wtorek po późnym śniadaniu Jędrek stwierdził, że przecież nie ma co siedzieć w domu. Po ponad 2 godzinach byliśmy już w Nałęczowie. Najbardziej zapamiętałam trzy rzeczy:
  • zmarznięte palce w butach, 
  • skostniałe palce w rękawiczkach,
  • czerwony od mrozu nos. 
Tak zapamiętałam to ja. Jędruś ubrał się cieplutko, na cebulkę i przed wyjazdem wspominał, że ma być zimno. A ja uznałam, że owszem, mamy styczeń, ale przecież świeci Słońce :) więc ubrałam się jak zwykle. Mądrzejsza o to doświadczenie dzisiaj ubrałam się już jak Eskimos.




 W Domu Zdrojowym można spróbować dwóch rodzajów nałęczowskich wód leczniczych: ze źródła "Miłość" i "Celiński". Środkowy kran z wodą z "Barbary" nie działa. 

Woda "Miłość" smakuje zupełnie zwyczajnie, ale jeśli osoba jej próbująca nie jest zakochana, albo ma niedobre intencje, to wyczuje w niej dużo sodu. "Celiński" za to ma dużo żelaza, przez co smakuje trochę tak, jak wtedy, kiedy się kogoś obgaduje i czego następstwem jest bolesne ugryzienie się w język.





A tutaj willa z klimatem, którą braliśmy za Chatę Żeromskiego ;o)




W drodze powrotnej pojawiliśmy się jeszcze w Kazimierzu Dolnym.





a w kościele OO. Franciszkanów załapaliśmy się na końcówkę jasełek, gdzie dziewczyna o imieniu Róża przecudnie śpiewała Kolędę dla nieobecnych. Poniżej krótkie nagranie z kościoła, a jeszcze niżej oryginał. Zachęcam do wysłuchania <3



niedziela, 4 stycznia 2015

Moje postanowienia na 2015 rok

Sylwester to czas podsumowań, a nowy rok to nowe postanowienia, zatem wypada mi je poczynić. Do wszystkich, którzy twierdzą, że noworoczne postanowienia są bez sensu, apeluję:

Gryźnijcie się!

To są moje postanowienia, które służą trzymaniu moich niezdrowych zachcianek w ryzach. I taki też mają sens :P

Mogłabym sporządzić listę noworocznych postanowień i powiesić na lodówce, jednak jest już wystarczająco zagracona pamiątkowymi magnesami. Dlatego zamieszczę ją tutaj. Ograniczam ją do kilku punktów - taką ilość łatwiej spełnić bez wyrzutów sumienia. Mam to szczęście, że nie palę, zatem standardowy punkt odpada. Mogłabym napisać "schudnąć 40 kg", ale zaraz mnie Jędrek zbeszta, że wydziwiam. Więc nie dodaję ;o)





I tak wykupiłam karnet na fitnes, w związku z czym od poniedziałku śmigam w moich żarówiastych butach. Dostałam, to co się mają marnować ;o) W piątek odmówiłam zjedzenia czekoladowej bombki (gotowany sernik to inna para kaloszy - nie wyrzucam sobie).