sobota, 26 kwietnia 2014
piątek, 18 kwietnia 2014
Wieczór panieńsko-kawalerski na zamku Grodziec
Wydaje mi się, że znaleźliśmy przepis na udany wyjazd. W dodatku jest sprawdzony, dlatego go z czystym sercem polecam. Trzeba tylko znaleźć odpowiednie miejsce i zabrać do niego odpowiednich ludzi, a po drodze warto skierować trasę na fałszywe tory, co intensyfikuje odczucie tajemniczości ;o)
Oto krótka relacja zdjęciowa w ostatniego weekendu, czyli wyjazdu z okazji ślubu Gosi i Piotrka, który ma wkrótce nastąpić. Takiego świadka jak Jędrek to tylko... na Mokotowie szukać ;) Oczywiście przyszli Państwo Młodzi nie mieli pojęcia, dokąd zmierzamy.
Zamek, który jest głównym bohaterem architektonicznym zdjęć, to Zamek Grodziec położony w woj. dolnośląskim, niedaleko Złotoryi. Zbudowany na starym wulkanie, na wzniesieniu o wys. 389 m n.p.m., przez co robi wrażenie niesamowite. W przeciwieństwie do Chojnika - na który trzeba wspinać się przez las - tutaj podjechaliśmy na samą górę samochodem. W znalezieniu tego miejsca zasłużyła się za to moja nieskromna osoba.
Przystanek I - kościół w Babsku
Normalnie nie wpadlibyśmy na pomysł, aby zwiedzać kościoły, ale skoro już padł plan udawania, że będziemy poruszać się szlakiem kościołów wieluńskich... musieliśmy ściemniać, że oto właśnie nasz pierwszy obiekt ;)
dla porządku - pamiątkowe zdjęcie. Nawet nie weszliśmy do środka, bo drzwi były zamknięte, a proboszcz nie odebrał domofonu... ;)
Przystanek II - Wrocław
Zwyczaj szukania krasnali to chyba każdemu znany sposób zwiedzania Wrocławia. W sklepach z pamiątkami można dostać nawet krasnoludkowe plany miasta, a odnajdywanie małych skrzatów najbardziej cieszy dzieci (tak mniemam - nie mam). Tak więc ta dwójka dużych dzieci poszła odrębnymi szlakami po to, by spotkać się w jednym miejscu. Karteczki z zagadkami oraz same trasy zaplanował Jędrek, a przetestowaliśmy je w piątkowy wieczór na google street view. Powiem tak: w realu trochę inaczej wygląda rzeczywistość. 2 krasnali nie było w ogóle, przy czym po jednym zostały jedynie wystające druciki. Ale wcale a wcale nie mamy w mieszkaniu nietuzinkowej pamiątki z Wrocławia ;o)
Skrzaty prawdopodobnie zostały zabrane do renowacji.
Przystanek III - Kamienna Góra i Projekt Arado
A więc bunkry. Ciemne, wiejące chłodem, wilgotne bunkry. Przejście podziemnymi korytarzami zajmuje niecałą godzinkę, za to jest całkiem ciekawie z uwagi na sposób oprowadzania wypracowany przez przewodnika.
Przystanek IV - Kamienna Góra Intermarche
Ktoś zapyta: "Ale dlaczego nie Lubavka??" Zostawiam to bez szerszego opracowania ;)
Przystanek V - Zamek Grodziec
i to był nasz najdłuższy przystanek, docelowy. Tu na dziedzińcu mieliśmy ognisko, na śniadanie znów gorące kiełbaski i pieczone ziemniaki (które akurat my przegapiliśmy). Cisza, spokój, dym, a na scenie pan na żywo przygrywający do utworów Dżemu. No bajka po prostu :)
Przystanek VI, VII, VIII itd.
Dolny Śląsk jest naprawdę piękny. Zwłaszcza, gdy gps wyprowadzi w pole...
W miejsce świątecznych życzeń - ciekawy link: KLIK
Oto krótka relacja zdjęciowa w ostatniego weekendu, czyli wyjazdu z okazji ślubu Gosi i Piotrka, który ma wkrótce nastąpić. Takiego świadka jak Jędrek to tylko... na Mokotowie szukać ;) Oczywiście przyszli Państwo Młodzi nie mieli pojęcia, dokąd zmierzamy.
Zamek, który jest głównym bohaterem architektonicznym zdjęć, to Zamek Grodziec położony w woj. dolnośląskim, niedaleko Złotoryi. Zbudowany na starym wulkanie, na wzniesieniu o wys. 389 m n.p.m., przez co robi wrażenie niesamowite. W przeciwieństwie do Chojnika - na który trzeba wspinać się przez las - tutaj podjechaliśmy na samą górę samochodem. W znalezieniu tego miejsca zasłużyła się za to moja nieskromna osoba.
Przystanek I - kościół w Babsku
Normalnie nie wpadlibyśmy na pomysł, aby zwiedzać kościoły, ale skoro już padł plan udawania, że będziemy poruszać się szlakiem kościołów wieluńskich... musieliśmy ściemniać, że oto właśnie nasz pierwszy obiekt ;)
dla porządku - pamiątkowe zdjęcie. Nawet nie weszliśmy do środka, bo drzwi były zamknięte, a proboszcz nie odebrał domofonu... ;)
Przystanek II - Wrocław
Zwyczaj szukania krasnali to chyba każdemu znany sposób zwiedzania Wrocławia. W sklepach z pamiątkami można dostać nawet krasnoludkowe plany miasta, a odnajdywanie małych skrzatów najbardziej cieszy dzieci (tak mniemam - nie mam). Tak więc ta dwójka dużych dzieci poszła odrębnymi szlakami po to, by spotkać się w jednym miejscu. Karteczki z zagadkami oraz same trasy zaplanował Jędrek, a przetestowaliśmy je w piątkowy wieczór na google street view. Powiem tak: w realu trochę inaczej wygląda rzeczywistość. 2 krasnali nie było w ogóle, przy czym po jednym zostały jedynie wystające druciki. Ale wcale a wcale nie mamy w mieszkaniu nietuzinkowej pamiątki z Wrocławia ;o)
Skrzaty prawdopodobnie zostały zabrane do renowacji.
Przystanek III - Kamienna Góra i Projekt Arado
A więc bunkry. Ciemne, wiejące chłodem, wilgotne bunkry. Przejście podziemnymi korytarzami zajmuje niecałą godzinkę, za to jest całkiem ciekawie z uwagi na sposób oprowadzania wypracowany przez przewodnika.
Przystanek IV - Kamienna Góra Intermarche
Ktoś zapyta: "Ale dlaczego nie Lubavka??" Zostawiam to bez szerszego opracowania ;)
Przystanek V - Zamek Grodziec
i to był nasz najdłuższy przystanek, docelowy. Tu na dziedzińcu mieliśmy ognisko, na śniadanie znów gorące kiełbaski i pieczone ziemniaki (które akurat my przegapiliśmy). Cisza, spokój, dym, a na scenie pan na żywo przygrywający do utworów Dżemu. No bajka po prostu :)
Przystanek VI, VII, VIII itd.
Dolny Śląsk jest naprawdę piękny. Zwłaszcza, gdy gps wyprowadzi w pole...
W miejsce świątecznych życzeń - ciekawy link: KLIK
piątek, 4 kwietnia 2014
Mam do wyboru 3 opcje
1. Wrzucić zdjęcie drzemiącego Jędrusia - wiąże się to jednak z jakimś rodzajem sankcji kiedy się obudzi i zorientuje...
2. Zebrać i opublikować zbiór cennych spostrzeżeń w ramach "Słowo na weekend"
3. Powiedzieć, jak smakuje sushi z wędzoną makrelą (nie róbcie tego!)
wybieram opcję nr 4. Będą małe wspominki na tematy meteorologiczne. Taką pogodę mieliśmy dokładnie 2 lata temu w Żelazowej Woli:
a taką w Warszawie ;)
2. Zebrać i opublikować zbiór cennych spostrzeżeń w ramach "Słowo na weekend"
3. Powiedzieć, jak smakuje sushi z wędzoną makrelą (nie róbcie tego!)
wybieram opcję nr 4. Będą małe wspominki na tematy meteorologiczne. Taką pogodę mieliśmy dokładnie 2 lata temu w Żelazowej Woli:
a taką w Warszawie ;)
Subskrybuj:
Posty (Atom)