poniedziałek, 6 października 2014

Jak powstają zapałki?

Niedawno odwiedziliśmy najstarszą w Polsce fabrykę zapałek. Jak informują na swojej stronie www - jest ona dzisiaj jedynym w Europie czynnym muzeum zapałek. Jeśli coś Wam mówi ta etykieta:




to jesteśmy w domu. Dla uściślenia: muzeum zapałek znajduje się w Częstochowie. Działa, chociaż z zewnątrz się na to nie zapowiada. Kiedy dotarliśmy tam w środowe przedpołudnie, przy wejściu natychmiast zebrała się grupka osób (mają czas, bo aby wejść do środka, trzeba zadzwonić i czekać). Chętnych na zwiedzanie wielu nie ma, ale może jesteśmy po sezonie. Pani, która do nas podchodzi podpowiada, żeby dzwonić jeszcze raz i od razu pyta o drobne, a zaraz potem o papierosa. Nie mamy. To może mamy "na chleb"? Chyba musielibyśmy obdzielić nimi całą ekipę czającą się za bramą. Więc nie mamy. Mamy za to samochód, w kierunku którego zacna kompania udaje się od razu po tym, jak wreszcie udaje nam się wejść do muzeum.

Zapałki robi się z drewna osikowego i jestem pod wrażeniem tego, że daje się je pociąć w długie płaty zwane wyrzynką:




Muzeum zapałek to nic innego jak stare hale produkcyjne - jest tu dosyć ciemno, pachnie drewnem, pierwszy raz w życiu ma się okazję zobaczyć tyle zapałek w jednym miejscu, a cały proces produkcyjny tłumaczy przewodnik.




Ponieważ byliśmy tam tylko we dwójkę, wszystko mogliśmy obejrzeć z bliska i gdyby nie to, że przewodniczka kilkakrotnie wspominała o szkolnej wycieczce łobuzów, która w przeddzień naszej wizyty poniszczyła co się dało, to pewnie też miałabym ochotę wyjąć jakąś zapałeczkę... Wielkiej szkody bym nie wyrządziła, bo w fabryce produkowano zapałki w ilości 5 milionów sztuk na godzinę.

Łuszczka przechodziła następnie przez sieczkarkę, gdzie drewno cięte było na patyczki, a te trafiały na specjalne taśmy:





które jechały dalej, aż do wanny z ciekłą parafiną. To dzięki kąpieli w parafinie zapałka po zdmuchnięciu gaśnie i nie tli się dalej, przez co nie stanowi bezpośredniego zagrożenia pożarem. To dlatego zapałki były reklamowane jako "bezpieczne". Parafina sprawia także, że zapałki są gładkie, dzięki czemu patyczek nie atakuje palców swoimi zadrami.

Później odbywa się to, co ze zwykłego patyczka czyni zapałkę, czyli otrzymuje ona łebek:




I tak sobie wędruje dalej przez 10 poziomów, aż wystarczająco wyschnie. Następnie z maszyny schodzi do aluminiowych tac (dzięki czemu ciepłe zapałki nie spowodują pożaru) i jedzie do pakowania. Inna maszyna zajmuje się w tym czasie składaniem pudełek, następnie pakuje zapałki po około 40 sztuk i domyka szufladki:





Następnie pudełko zapałek trafia do sklepu, gdzie dorośli mogą je kupić. Niegrzeczne dzieci za to zaczynają się nimi bawić: podpalają włosy lalkom i koleżankom albo spalają muchy-czarownice na stosie.

W Muzeum Produkcji Zapałek obejrzeliśmy też 2 filmy: pierwszy z pożaru fabryki i drugi - instruktażowy. W salkach mieści się też wystawa, na której zgromadzone zostały etykiety zapałczane i prace Anatola Karonia:




1 komentarz:

  1. Jaka fajna wycieczka! pozytywnie zazdroszczę i jestem pewna, ze kiedyś się również wybiorę tam :) Zachęciłaś mnie, zdecydowanie!ładne zdjęcia porobiliście. Te prace, które pokazałaś pod koniec bardzo ładne, cudeńka :D
    http://odkrywajzalicja.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń

Proszę zostaw po sobie ślad w postaci komentarza. Ty nie będziesz się nudzić przez 30 sekund, a ja będę miała motywację, aby dalej pisać :)