Wiemy, jak powstaje czekolada, i o ile uda nam się sprowadzić z Ghany ziarna kakaowca, to też sobie wyczarujemy jakąś tabliczunię. A jak wyjdzie wystarczająco dobra, to zaczniemy coś rzeźbić. Na wedlowskiej „ściance” już się lansowałam, więc chyba mogę sobie uzurpować do tego prawo.
A tak wygląda czekoladowa witryna w Wedlu – serio jest CAŁA z czekolady. Choinka mierzy 260 cm i waży 380 kg – nie ma w niej żadnego stelaża – po prostu grube, czekoladowe warstwy… Wszystko, co tutaj widać, a więc obrazy, stolik, krzesło, filiżanka… są czekoladowe.
Na odchodnym dostaliśmy po łakociu i stwierdziliśmy, że może się gdzieś ruszymy, ale jedynym, co zarekomendował nam GPS była Fabryka Czekolady właśnie… więc stwierdziliśmy, że nie będziemy za daleko krążyć i wróciliśmy do mieszkania wypiekać pierniczki.
Pieczemy pierniczki :)
A właściwie to już upiekliśmy. Teraz bałwan leży na bałwanie, a pajac na pajacu i czekają na Święta, kilka dni wcześniej trzeba będzie je trochę przyozdobić. Twarde są obecnie jak kamień, ale mam nadzieję, że zmiękną. Okazało się, że pieczenie jeszcze bardziej spodobało się Jędrkowi, bo nie chciał odejść od stolnicy ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Proszę zostaw po sobie ślad w postaci komentarza. Ty nie będziesz się nudzić przez 30 sekund, a ja będę miała motywację, aby dalej pisać :)