Wczoraj rano, kiedy wchodziłam do pracy, dziewczyna z recepcji krzyczała, że jestem tak opalona, że na pewno wróciłam z urlopu... odpowiedziałam uśmiechem, na co ta stwierdziła, że skoro "jeszcze się uśmiecham" to powrót do pracy nie był tak ciężki. Że jest dobrze. Więc odpowiadam: oczywiście, za 2 tygodnie znowu mam urlop, to jak ma nie być dobrze ;o)
Jako że mamy nastrój weekendowy, wrzucam kilka zdjęć, które przynajmniej w pewnym stopniu pokazują, jakie mieliśmy widoki. Gdyby jakieś biuro podróży było zainteresowane umieszczeniem wybranych pocztówek w swoim wakacyjnym katalogu, proszę o kontakt. Podeślę w lepszej rozdzielczości :P
Maleńka wyspa, którą widać na kilku zdjęciach to Kastri. Dawno temu była połączona z lądem kamiennym mostem. Dzisiaj można tam dopłynąć polegając na sile własnych ramion lub rowerkiem wodnym (który kosztuje 20 €!). Kuba twierdzi, że jest droga, która pozwala na dotarcie tam spacerem, ale nie sprawdziliśmy, czy faktycznie jest tam płytko. Plaża jest tu jednak kamienista, więc ciężko po niej spacerować.
W drodze powrotnej kupiliśmy tymiankowy miód z orzechami włoskimi, z przeznaczeniem dodawania go do greckiego jogurtu.
Póki co nie znalazłam w sklepie jogurtu, który odpowiadałby smakiem, a tym bardziej konsystencją prawdziwemu jogurtowi greckiemu... ale będę szukać! Póki co ćwiczę na tańszych zamiennikach - na drugie śniadanie zjadłam serek wiejski z małym miodkiem zabranym z samolotowej kolacji ;o)
Jędrek ponagla mnie z postami z Kos. Mówi, że muszę zdążyć do urodzin, czyli mam jeszcze tylko tydzień :/ Nie wiem dlaczego, może w prezencie planuje przeciąć mi kabel do Internetu???
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Proszę zostaw po sobie ślad w postaci komentarza. Ty nie będziesz się nudzić przez 30 sekund, a ja będę miała motywację, aby dalej pisać :)