poniedziałek, 11 sierpnia 2014

Przybyłam, zobaczyłam, wypiłam

W piątek o 21:47 dojechaliśmy na miejsce. Ponieważ nie wiedziałam, gdzie jesteśmy (chociaż już od 62 kilometrów znaki ewidentnie kierowały na Sandomierz), miejscowość Góry Wysokie nie powiedziała mi nic. Ot, jakaś wieś pod Sandomierzem. Na górę zaprowadziła nas sympatyczna osoba - Monika i wspomniała, że "na degustację" itp. umówimy się jutro. Serio nie wiedziałam, o co Jej chodzi z tą degustacją (?), ale mój uroczy mąż oczywiście wiedział, ale jeszcze na tym etapie nic nie powiedział, przez co musiałam zrobić naprawdę głupią minę. Dziękuję :-P




No więc dopiero za chwilę miałam się dowiedzieć, że znajdujemy się w gospodarstwie enoturystycznym, które kiedyś zamieszkiwały siostry benedyktynki. Za furtką znajdowały się piwniczki, w jednej z nich następnego wieczora degustowaliśmy wina.

Postawiliśmy przy tym na odpoczynek pasywny (nie licząc rowerków na Zalewie Wiślanym ani wypadu do Baranowa Sandomierskiego, gdzie w sumie nie zobaczyliśmy niczego ciekawego ;). Grillowaliśmy nad stawem, długo spaliśmy i unikaliśmy słońca.

Wróćmy jednak do Gór Wysokich. Uprawy winorośli w Winnicy Sandomierskiej zajmują ok. 3,5 ha, i - jeśli dobrze zapamiętałam - rośnie tam obecnie 12 odmian. Wszystkie dojrzewają w troszeczkę innym czasie, a przy samej uprawie i produkcji wina pracują zaledwie 3 osoby. Szacun :) Ponoć w skrócie wygląda to tak, że owoce dojrzewają, wino fermentuje, Monika nalewa i obkleja, Marceli korkuje, a wszyscy piją.




Czasy, kiedy beczkowanie wina miało miejsce w ciemnych piwnicach, do których nikt poza właścicielem wstępu nie miał bezpowrotnie minęły. Dzisiaj nawet tam dociera Internet (no może w samej piwnicy lekko gubi zasięg ;)), dzięki czemu Winnica ma nawet swój profil na fejsie. Można polubić i być na bieżąco: Winnica Sandomierska

Co jednak najfajniejsze, w winnicy można zatrzymać się na nocleg. Obok jest staw, przy którym miło jest upiec coś na grillu. Narwaliśmy też (a co!) całą reklamówkę wiśni, których nie chce mi się drylować. Bezskutecznie szukałam przepisu na konfiturę z wiśni bez drylowania, ale niestety - jak do tej pory chyba nie wynaleziono. Postaram się przerobić je na słodki sok, przynajmniej będziemy mieć naturalny sok do piwa.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Proszę zostaw po sobie ślad w postaci komentarza. Ty nie będziesz się nudzić przez 30 sekund, a ja będę miała motywację, aby dalej pisać :)