Ponieważ pogoda tak się zepsuła, miło jest pooglądać zdjęcia z "podróży poślubnej". W sumie pewnie w końcu ją opiszę w dużych ogółach, a zatem wrzucam 1 fotkę:
No więc jesteśmy w drodze do kas. Kolejek jest 5, jestem przeciwna aborcji, a Kalisz o mały włos rozdeptałby mnie kiedyś na chodniku, więc siłą rzeczy wybieramy tę z prawej. Wybór okazuje się słaby, bo każda osoba zabiera 10 minut, ale towarzystwo - godne pozazdroszczenia - ci z lewej kolejki z zazdrością zerkają na łysego pana, który - na razie tylko uprzedza - ale jak dojdzie do kasy i jego rezerwacja okaże się już nieaktualna a miejsca zajęte - zrobi rozróbę (!) Stoję przed nimi. Kątem oka widzę jak wymachuje rękami, a partnerka uspokaja, że przecież mają zarezerwowane miejsca 9. i 10. w drugim rzędzie, więc już obmyślam plan (skoro rezerwacja nie obowiązuje), że chyba my chcieliśmy tam właśnie usiąść :) Dziewczyna zapewne zastanawia się, dlaczego zabookowała miejsca sąsiadujące, no ale nic nie mówi (jeszcze faktycznie łysy zrobi rozróbę?) Szczęśliwie docieramy do kasy, tchórzę i biorę miejsca za nimi. Siadamy w fotelach i przez pół godziny zastanawiamy się, czy przyszliśmy na film, czy na reklamy. Nie puścili tej z miśkami polarnymi i coca colą, następnym razem bardziej naśmiecimy popcornem!
A teraz film: O dziwo, podkreślam - o dziwo - mimo motywu podróżowania w czasie, bardzo przyjemny. Chwilami zabawny, chwilami - refleksyjny. Do filmów, których bohaterowie podróżowali w czasie zraziłam się za sprawą Kate & Leopold, który miałam kiedyś kiedyś na płytach, i którego nie obejrzałam do końca. Na jednym z pierwszych spotkań z Jędrkiem (jeszcze nawet zanim tytułowałam Go swoim chłopakiem ;), a także dużo przed tym, kiedy całkiem nieźle udawaliśmy, że przypadkiem spotykamy się w drodze do pracy :D powiedziałam, że nie znoszę takich filmów, na co Jędrek odpowiedział, że On przeciwnie, a ten film był bardzo ciekawy. To dlatego chwilę później próbowałam wparować do tramwaju przez okno :P
Jutro wyjeżdżamy, wszystko już mamy. Nabyłam nawet żakiet (nie posiadałam żadnego, bo w ogóle w nich nie chodzę, nie lubię, źle wyglądam), ale nie wiem, czy się przyda - może być zbyt zimno. Na pewno będzie zbyt zimno i będę zmuszona włożyć po prostu płaszcz. I tak nie wiem, jak naprawdę wyglądam, bo mamy tylko 2 lustra w mieszkaniu, jedno mniejsze od drugiego, więc całościowo mogłabym obejrzeć siebie jedynie w windzie (to nie moja wina, jeśli coś nie będzie do siebie pasować, uprzedzam :))
Nie wiem w jaki sposób Infor zainteresował się tym, że zmieniłam nazwisko (nie zgłaszałam tego poza udokumentowaniem urlopu) i ot tak, sam z siebie, postanowił przysłać mi duplikat karty enel-medu. Jak się okazało - w intranecie też już mi zmienili nazwisko. Kilka dni temu ćwiczyłam nowy podpis na dokumentach praktykantki, nie jestem pewna czy to ja się podpisałam ;) Na dowód jeszcze czekam, a dziś uświadomiłam sobie, że prawo jazdy też powinnam wymienić. I OFE, i nie wiem co jeszcze. A mówią, że najwięcej formalności jest przed ślubem - g(uzik) prawda.
Marta - dedykuję Ci to foto, jako że jest "z rąsi" :-)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Proszę zostaw po sobie ślad w postaci komentarza. Ty nie będziesz się nudzić przez 30 sekund, a ja będę miała motywację, aby dalej pisać :)