Na 37. święto kwiatów owoców i warzyw do Skierniewic jak zwykle zjechały światowej sławy osobistości: był Sawicki, Piechociński, Okrasa i ja. Poza naszą czwórką - licznie zgromadzeni mieszkańcy i ich goście. I to jeszcze nie wszystko, bo zapomniałam wymienić trzech zataczających się jegomościów, świeżo po kąpieli, bo z pianą w ustach. Oni też nie mogli przepuścić okazji, by nie spróbować tutejszej skierlotki, a skierlotka to taka szarlotka, tyle że ze skierniewickich jabłek.
Odchodzące od rynku uliczki wypełniły się straganami i gdyby nie fakt, że nie przejedliśmy jeszcze zeszłorocznych miodów, to na pewno skusilibyśmy się na kolejny. W ubiegłym roku zakupiliśmy też takie sprytne urządzenie do robienia sprężynek z ziemniaków, które można nabić na patyk i upiec. Wiecie, ile razy zdążyliśmy go użyć? ... no właśnie.
A teraz Sierniewice po zmroku:
O, tak lepiej:
Super musiało być :) Ogólnie to święto lubię, szczególnie w Kościele :) Dostajemy - tak jak dzisiaj - taki chlebek wypiekany z naszej wiejskiej mąki :D Nasza parafia ma na tyle mało osób, że każda rodzina za darmo dostaje takie bochenek orkiszowego chleba :D
OdpowiedzUsuńŁadne zdjęcia!
A tą maszynę do ziemniaków wypróbujcie w końcu i pokaż zdjęcia!:)
ta rzeźba babki niezła :D
OdpowiedzUsuńTak - ta rzeźba fajna, ale ktoś się musiał napracować ;)
OdpowiedzUsuńKurcze... Żałuję, że mnie tam nie było :( !
OdpowiedzUsuń